przybornik
Sala chorych #2

Sala chorych #2

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Sala chorych #2 Empty Sala chorych #2

Pisanie by Deathly Hallows Wto Sty 10, 2017 12:06 am

Sala chorych #2


Urazy pozaklęciowe - uroki nieusuwalne, klątwy, niewłaściwe zastosowanie zaklęć itp.


Ostatnio zmieniony przez Deathly Hallows dnia Sob Sty 14, 2017 6:08 pm, w całości zmieniany 1 raz
Deathly Hallows
Deathly Hallows

Punkty : 20

https://deathly-hallows.forumpolish.com/ https://deathly-hallows.forumpolish.com/ https://deathly-hallows.forumpolish.com/ https://deathly-hallows.forumpolish.com/

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Max Yaxley Wto Sty 10, 2017 12:48 am

Trzy dni wolnego, ile inni medycy daliby za trzy dni spokoju sam Max nie wiedział i nawet nie chciał o tym myśleć, a wszystko było winą jego nadmiernej chęci do pracy. Siedząc bezczynnie w rodzinnej posiadłości nie potrafił skupić się na jednej rzeczy i to nie z byle powodu, ponieważ myślał. W jego głowie dział się istny rój pytań, na które nie potrafił znaleźć odpowiedzi. Miotał się między fałszem, a prawdą i ciężko było mu wybrać orzeczenia wystarczająco satysfakcjonujące, żeby spokojnie zasnąć, dlatego już pierwszego wieczoru, wybrał się na tułaczkę po czarodziejskich gospodach i pubach. Tak, nie spał dwie noce i kiedy osiemnastego września sowa zahuczała w jego okiennice, a raczej pokój, w którym został zakwaterowany przez gospodarza, od razu sięgnął po Proroka Codziennego. Smród Starej Ognistej Whisky Ogdena był obecny w całym pokoju, a część nawet, na jego uprzednio perfekcyjnie wypolerowanych, czarnych butach. Być może właśnie na ten mocny odór sowa zareagowała trzykrotnym odgłosem, jakby go ganiła za to, że nie prowadza się po miejscach iście szlacheckich. Szczerze mówiąc to młody Yaxley nie miał sił kompletnie na nic, jego dłoń już szła w kierunku końcówki trunku, który był na dnie butelki, kiedy przeczytał nagłówek czarodziejskiej gazety.
Szybko zerwał się na dwie nogi, żeby zaraz zatoczyć się i usiąść. Nadal alkohol był w jego krwi, ale przecież nie było czasu do wytrzeźwienia, kiedy tyle się działo podczas jego nieobecności! Znów spróbował wstać, tym razem wolniej i z pomocą ściany trafił do łazienki, w której znalazł drugiego buta. Nawet nie spoglądając w lustro, przeczesał włosy i podrapał się po kilkudniowej brodzie. Nie wyglądał zbyt schludnie, ale nie było czasu, żeby doprowadzić się do porządku, przecież go potrzebowali! Być może były to tylko jego urojenia, ale wolał żyć w swoim wyimaginowanym świecie i przekonywać samego siebie, że jest potrzebny. Niezdrowa fascynacja każdym większym wydarzeniem, nie wpływała zbyt dobrze na jego osobę, która zwyczajnie żyła pracą. Wyszedł z pokoju, zostawiając sowę w pomieszczeniu z otwartym oknem, a ta posępnie spoglądała w drzwi, w których czarodziej zniknął, żeby potrząsnąć piórkami, jakby obrażając się na jego postawę i zaraz zniknąć gdzieś w oddali.
Jego przyspieszony oddech i krok, który wcale nie wyglądał na dostojny i szlachecki, nie był powodem do współczujących spojrzeń współpracowników, którzy spoglądali w jego ślad. Dopiero jedna, odważniejsza medyczka poinformowała go o stanie jego siostry. Nie dając po sobie poznać, że kompletnie nie w tym celu przyszedł i jej informacja jest dla niego szokującą, oddalił się do Sali, w której rzekomo leżała jego krewna. Przez cały czas nie potrafił zebrać myśli i przeskakiwał z jednej informacji do drugiej, żeby w końcu zatrzymać się przed pomieszczeniem i uświadomić sobie, że Cassiopeiae’a musiała wstąpić w szereg Śmierciożerców, bo przypadkiem nie znalazłaby się wśród mugoli, którymi zwyczajnie gardziła. Przez chwilę wahał się przed wejściem do pomieszczenia, by w końcu odpowiednio ukryć swoją twarz i przestąpić prób pomieszczenia.
- Cass… - wydusił jedynie, starając się nie wzbudzać zbyt wiele emocji, co za dużo to nie zdrowo. Wystarczyło, że wyglądał nie lepiej niż taki Merlin w ówczesnych czasach. Roztrzepane włosy, kilkudniowy zarost, flanelowa koszula w kratę, miejscami szare od kurzu buty, które dodatkowo śmierdziały Ognistą Whisky i te niewyprasowane spodnie. Przysunął się bliżej łóżka, na którym leżała dziewczyna i jedynie obserwował każdą jej reakcję, bo przecież nie wiadomo, czy czarnomagiczne zaklęcie nie zrobiło również jakichkolwiek uszczerbków na umyśle. Leżąc w pomieszczeniu, wcale nie wyglądała na groźną czarownicę, można się pokusić o stwierdzenie, że wydawała się być ucieleśnieniem Puszka Pigmejskiego, tylko takiego wyjątkowo schorowanego.
Max Yaxley
Max Yaxley

Status Krwi : szlachecka
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : wdowiec
Zawód : psychiatra międzywydziałowy w Mungu
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 103

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t623-maximilian-aneurin-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t643-maximilian-yaxley#3130 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t642-sowa-maximiliana#3128 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t652-maxa#3269

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Cassiopeiae Yaxley Wto Sty 10, 2017 10:00 pm

Putka. Słowo idealne, w którym obecnie znajdowała się Cassiopeiae. Odkąd poczuła na sobie skutki zaklęcia straciła kontrolę nad swoim własnym ciałem. Ból był nie do opisania. Przez kilka chwil jeszcze widziała jak Aurorzy rozprawiają się z resztką Śmierciożerców, a potem już była tylko ciemność. Nie wiedziała, że przez jakiś moment leżała w kałuży własnej krwi i że jakiś Auror teleportował się z nią do Munga. A później wszystko działo się tak szybko, a jednocześnie bardzo wolno. Nie pamiętała tego momentu kiedy się ocknęła. Była wycieńczona i chyba nigdy tak słabo nie czuła się jak właśnie w tamtej chwili. Gdyby nie tamto wsparcie Vesny chyba tak szybko by się nie uspokoiła. Chyba dopiero wtedy poczuła się w miarę spokojna, ale miliony myśli i pytań nie dawały jej wytchnienia. Te kilka dni spędzonych w szpitalu ciągnęły się niemiłosiernie, ale tak naprawdę nie miała sił na nic innego jak tylko spanie. Po prostu spała. Co jakiś czas była jedynie budzona na medyczne kontrole, ale tak to właściwie nie robiła nic innego.
W tej chwili też właśnie spała głęboko. Nawet nie odczuwała już tak bólu kiedy dostała kolejną dawkę leków przeciwbólowych. Chyba nie do końca docierało do niej, przez co właściwie przeszła. Przynajmniej na razie.
Leżała na plecach z zamkniętymi oczyma. Usta miała lekko rozchylone a klatka piersiowa unosiła się w miarę spokojnym i równym tempie. Jej kruczoczarne włosy były rozwiane po całej poduszce i poniekąd wyglądała jak śpiąca księżniczka. Przez chwilę nie słyszała kompletnie nic..do momentu kiedy ciszy nie przerwał męski głos. Głos, który by wszędzie rozpoznała, nawet w takim stanie w jakim się znajdowała obecnie. Przez moment wydawało jej się, że przesłyszała się zwyczajnie. Myślami właśnie była przy nim, zastanawiając się co jej młodszy braciszek właśnie robi. Drgnęła niespokojnie, kiedy jej myśli znowu powróciły do wydarzeń z metra. Zacisnęła palce na pościeli a oddech stał się jeszcze szybszy aż w końcu uniosła się z krzykiem. Znów, te wszystkie obrazy wróciły do niej, choć robiła wszystko by tylko ich sobie nie przypominać. Drżała na całym ciele i ukryła twarz w dłoniach by po chwili zorientować się, że ktoś się pojawił przy jej łóżku. Spojrzała w stronę Yaxleya i przez moment po prostu siedziała w szoku, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. Szok podwójny, pierwszy to, że w końcu się pojawił a następny to w jakim stanie się znajdował.
- Max... - wykrztusiła z siebie wreszcie nie mogąc ukryć jak bardzo się boi. Nigdy nie była w takiej rozsypce jak właśnie teraz. Nie będąc w stanie już utrzymać się w pozycji siedzącej po prostu z powrotem, choć będąc nadal roztrzęsiona położyła się na plecy - Teraz mi powiedz co zdemolowałeś, bo nie wyglądasz najlepiej.. - uśmiecha się słabo, choć naprawdę cieszy się na jego widok.Wie, że to raczej ona będzie grubo się tłumaczyć przed nim, ale przynajmniej odwlecze to na jakiś czas. Unosi delikatnie dłoń i chce złapać jego więc robi trochę to po omacku.
Cassiopeiae Yaxley
Cassiopeiae Yaxley

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 30
Stan cywilny : panna
Zawód : pracownica urzędu niewłaściwego użycia czarów
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 144

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t427-cassiopeiae-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t545-cassiopeiae-yaxley#2129 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t553-sowka-cassie#2278 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t506-zachecajacy-napis#1795

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Max Yaxley Sro Sty 11, 2017 12:22 am

Widać rodzeństwo było siebie warte, jak nie siostra lubiąca wplątywać się w beznadziejne sytuacje i młodszy brat, który zwyczajnie upija się, jak pierwszy lepszy pijak z ulicy. Rodzice chyba wiedzieli co robią, wysyłając część swoich dzieci do Hogwartu, nie żeby ta placówka tak ich zniszczyła, skądże znowu.
Patrząc się na pozornie spokojną twarz siostry był w miarę spokojny, dopiero w momencie, w którym dziewczyna lekko się podniosła i krzyknęła, wszystkie jego mięśnie automatycznie się napięły. Słyszał, że krzyk kobiety jest straszny i również słyszał nie raz krzyczącą kobietę, ale kiedy ktoś dobrze Ci znany, zdziera sobie gardło i nie masz na to żadnego wpływu, niemal rozdziera serce. Nie miał zamiaru rzucać się w jej kierunku, jak robi to ponad połowa społeczeństwa odwiedzająca chorych, wiedział, że gwałtowne ruchy nic nie dadzą. Starając się na spokój, próbował zrobić krok w przód, żeby potem wykonać kolejny ruch, tym razem drugą nogą, by finalnie podejść bliżej jej łóżka. Nie miał zielonego pojęcia, jak złagodzić jej ból, w sumie doznał nagłego resetu mózgu, co do uzdrawiających czarów. Patrzył się na nią, żeby finalnie złapać jej rękę w momencie, kiedy ta szukała jej na łóżku. Po jakimś czasie zorientował się, że mówiła do niego, on, nie wyglądający najlepiej, to dopiero! Pewnie spojrzałby się na nią z jawną irytacją i pogardą, ale ciężko było mu wykrzesać z siebie jakiekolwiek pozytywne emocje, dlatego zwyczajnie wcielił się w rolę, w której gra mu się najwygodniej i najlepiej.
- Internum – szepnął jedynie, wyciągając różdżkę i celując nią w dziewczynę. Był pewien, że Medycy wcześniej już się nią zajęli, ale czuł, że potrzebowała więcej opieki, będzie musiał poważnie porozmawiać z kimś z tego piętra. Nie wiedział, czy jej wnętrzności, są w całości, czy jakiś organ potrzebuje regeneracji, dlatego po prostu się upewnił, że wewnątrz jej ciała jest wszystko w porządku. Zmarszczył brwi i spojrzał się na nią karcąco, jakby to on był starszym bratem. – Kto to zrobił? – spytał jedynie pustym głosem, gładząc palcami jej zewnętrzną część dłoni, jakby chciał ją uspokoić i powiedzieć w ten sposób, że przy niej jest. W takich momentach stawał się wyprutym z uczuć bydlakiem, który obierając kogoś za cel, potrafił jedynie niszczyć.
Max Yaxley
Max Yaxley

Status Krwi : szlachecka
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : wdowiec
Zawód : psychiatra międzywydziałowy w Mungu
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 103

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t623-maximilian-aneurin-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t643-maximilian-yaxley#3130 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t642-sowa-maximiliana#3128 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t652-maxa#3269

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Cassiopeiae Yaxley Pią Sty 13, 2017 7:54 pm

Miała wrażenie, że jej świat rozsypał się na miliony drobnych kawałeczków. Tak, jakby stąpała po kruchym lodzie, albo jej ciało zostało zepchnięte ze skarpy wprost do lodowatej wody. Przez moment przeszył ją nieprzyjemny dreszcz kiedy w myślach po raz kolejny pojawił się tamten obraz z momentu oberwania zaklęciem od Śmierciożercy. Ta myśl nie chciała jej opuścić i za każdym razem było tylko co raz gorzej. Tak jak właśnie jak teraz, gdy znowu to wszystko się powtórzyło a ona już dłużej nie mogła tego znieść. Stąd to nagłe zerwanie z łóżka, kiedy zrywa się z krzykiem i cała się trzęsie. Jeszcze przez rozmazany wzrok nie dostrzega własnego brata siedzącego przy jej łóżku bo po prostu przez kilka chwil dosłownie nic do niej nie docierało. Dopiero gdy unosi głowę i widzi swojego brata, co mimo wszystko wywołuje u niej zdziwienie, ale sprawiło też, że delikatnie się uspokoiła. Opadła w końcu na plecy i skrzywiła się zaraz gdy poczuła dość ostry ból, ale zacisnęła mocno zęby by nie zasyczeć. Wypuściła jednak powietrze gdy tylko poczuła jak złapał jej dłoń. Popatrzyła na niego nieco szklistym wzrokiem, ale musiała skomentować to jak wyglądał, bo nie dawało jej to spokoju. Miała wrażenie, że sam uczestniczył w jakiejś szarpaninie, chociaż znała go na tyle dobrze, że pewnie znowu się lenił. Dlatego pokręciła odruchowo głową i po prostu musiała mu to powiedzieć. Spojrzała na niego nieco ze strachem w oczach gdy wycelował w nią różdżkę, ale rozluźniła się gdy rozpoznała zaklęcie, które wcześniej powiedział. - Nie mam pojęcia.. jakiś zamaskowany Śmierciożerca...- wydusiła z siebie słabym, nieco zachrypniętym tonem głosu. Przez chwilę wpatrywała się w niego a potem wzrok przeniosła na sufit - Chciałam się już teleportować gdy..to się stało - próbowała sobie nawet przypomnieć czy widziała tamtego Śmierciożercę, ale tamten ból po prostu zwyczajnie ją sparaliżował - A...u ciebie co słychać? - zapytała po chwili, znów na niego spoglądając, nieco zmartwiona, bo tak przecież zawsze miała, że się o niego martwiła.
Cassiopeiae Yaxley
Cassiopeiae Yaxley

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 30
Stan cywilny : panna
Zawód : pracownica urzędu niewłaściwego użycia czarów
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 144

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t427-cassiopeiae-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t545-cassiopeiae-yaxley#2129 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t553-sowka-cassie#2278 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t506-zachecajacy-napis#1795

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Liam Ellis Pią Sty 20, 2017 5:02 pm

/ Po zebraniach. Przed przeszukiwaniem opuszczonego budynku.

Nie tylko przyszedł do szpitala, by zobaczyć jak tam brat się trzyma i czy uzdrowiciel mu nie dokucza. Ale też postanowił odwiedzić dziewczynę, którą uratował w metrze, sprowadzając prosto do Munga. Pielęgniarki się zapytał, gdzie została przeniesiona ta dziewczyna z obrażeniami na skórze. Nie znał jej personali, ale przedstawiono mu ją, kiedy lekarze dowiedzieli się jaka jest jej tożsamość. Tym samym i Liam poznał jej imię oraz nazwisko.
Udał się na czwarte piętro, odszukując odpowiednią salę, zapukał i uchylił drzwi. A jeżeli były otwarte, to jedynie w nie zapukał, wchodząc do pomieszczenia.
- Witam. Nie przeszkadzam?
Zapytał z grzeczności i z uśmiechem, widząc że miała gościa. No i zauważając, że wybudziła się i wracała chyba do siebie. Jak ostatnio uzdrowiciel go zapewniał, dziewczyna wróci do siebie i miał zapewne rację. Lepiej wyglądała, niż w dniu, kiedy sprowadził ją tutaj bladą i nieprzytomną. Nie chciał też przeszkadzać, dlatego miał w planie zajrzeć na krótko i zostawić ją samą by odpoczywała.
Liam Ellis
Liam Ellis

Status Krwi : Czysta
Wiek : 39 lat
Stan cywilny : Kawaler
Zawód : Auror
Umiejętności : Patronus, Teleportacja łączna, legilimencja
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 55

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t153-liam-ellis#184 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t157-liam-ellis#190 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t159-alonso-sowa-liama-ellisa#192 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t158-liam-ellis#191

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Max Yaxley Sro Sty 25, 2017 11:39 am

Wiele myśli kotłowało się w jego głowie, bo był to Śmierciożerca. Nie mógł jej pokazać, że w jakiś sposób to go dotknęło, bo leczył niektórych z tych świrusów na polecenie ojca, a nie daj Merlinie ta by się dowiedziała! Sam miał do tego dość obojętne uczucia, ale siostra zawsze była waleczną bestią i zaraz, zaraz... Co ona tam do cholery robiła, przecież to była typowo mugolska placówka? Jego wzrok natychmiast spoważniał. - Cassie, dlaczego tam byłaś? - spytał, nawet nie chcąc znać odpowiedzi, bo przecież ani jedno, ani drugie nie chciało wiedzieć o sobie dosłownie wszystkiego, to nie było typowe spotkanie z Panem Psychologiem przy herbatce...
- Chyba niczym Cię nie zdziwię jeśli powiem, że przez kilka dni doprowadzałem się do stanu godnego mojej osoby? - rzucił lekko, nawet nie starając się zbytnio ukryć tego, że jego pijacki status jest jednym z wybryków, jakie mu się przydarzyły ostatnimi czasy. Na szczęście pacjenci nie mają o tym żadnego pojęcia, chociaż młodemu Yaxleyowi zarówno na tym zależało, jak i miał to głęboko w poważaniu. Zawsze kłóciły się w nim dwa światy, dlatego nic dziwnego w tym, że starał się jakoś wycofać ze społecznego życia, w końcu przyniósłby hańbę własnej rodzinie, a tego raczej nikt nie chciał. Znów jego wędrówka myśli została przerwana na rzecz jakiegoś mężczyzny, który wszedł do pomieszczenia. Max od razu, delikatnie zrobił rozeznanie przeglądając go od stóp, do głowy. Nie wiedzieć czemu w młodzieńcu odezwała się jakaś buntownicza część, która wręcz kazała mu się odezwać do Ellis'a w sposób co najmniej niegodny szlachcica. Nie znał gościa, a wrodzona podejrzliwość nie pozwalała mu na pełne zaufanie nieznajomym, Merlinie, nie żeby tak było z jakimkolwiek jego pacjentem! Przymrużył oczy i jedynie obserwował gościa, odsuwając się od czarownicy na tyle, by mogli spokojnie porozmawiać, choć oczywiście, czaił się gdzieś w kącie sali. Uprzednio naturalnie, podał rękę mężczyźnie i przedstawił się, jak przystało na dobrze wychowanego czarodzieja, w końcu tego od niego wymagano...
Max Yaxley
Max Yaxley

Status Krwi : szlachecka
Wiek : 26 lat
Stan cywilny : wdowiec
Zawód : psychiatra międzywydziałowy w Mungu
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 103

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t623-maximilian-aneurin-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t643-maximilian-yaxley#3130 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t642-sowa-maximiliana#3128 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t652-maxa#3269

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Cassiopeiae Yaxley Sro Sty 25, 2017 12:15 pm

Zdawała sobie sprawę co jej młodszy brat mógł sobie myśleć. Sama zadawała sobie pytanie, po co w ogóle tam poszła, ale nie potrafiła się z tego wytłumaczyć. Możliwe, że to czysta ciekawość ją popchnęła, choć przecież mogła udać, że nic nie widzi i teleportować się od razu do ich posiadłości. Widziała tą jego minę, czuła więc, że chyba zaczyna nabierać podejrzeń. Aż miała ochotę podwinąć rękaw szpitalnej piżamy i pokazać mu, że nie posiada Mrocznego Znaku. Powstrzymała się jednak od tego ruchu.
- Skończyłam akurat pracę. Byłam jeszcze umówiona i...akurat to się wydarzyło. A że dość blisko byłam...sam rozumiesz... - wzdycha ciężko i próbuje się lekko podnieść na słabych dłoniach bo już trochę dość ma tego leżenia. W końcu umierająca już nie była, całe szczęście. Nie miała zamiaru tłumaczyć się młodszemu braciszkowi ze swoich prywatnych spotkań, bo halo, czy on jej się zwierzał z jakimi panienkami się umawiał? Popatrzyła na Maxa trochę piorunującym spojrzeniem. Dobrze wiedział, że nie znosiła gdy doprowadzał się do tego stanu w jakim się teraz znajdował. Wyjątkowo ją to drażniło, ale nie miała sił się teraz na niego wydzierać. Zresztą nie była ich matką czy ojcem, a Max był dorosły. - Max, wiesz, że upijanie się do niczego nie prowadzi - powiedziała cicho i tym razem ona ścisnęła jego dłoń. Martwiła się o niego i to bardzo. Chciała coś jeszcze dodać, kiedy drzwi od jej sali nagle się uchyliła. W pierwszym momencie myślała, że przyszedł jej uzdrowiciel z kolejną kontrolą, ale myliła się. Początkowo nie rozpoznała Ellisa, dlatego popatrzyła na niego nieco zdziwiona. Nie spodziewała się raczej nikogo już dzisiaj, dlatego odruchowo zacisnęła dłonie w pięści. Kątem oka widziała jak Max też się napina, ale oddycha z ulgą, że Yaxleyowi nie przyszło nic głupiego do głowy.
- W jakiej sprawie pan przychodzi? - zapytała ostrożnie, wygodniej opierając głowę o poduszkę. Jej głos nadal był lekko zachrypnięty, ale gdy Liam się przybliżył, zaczynała kojarzyć jego twarz. Przynajmniej miała wrażenie, że gdzieś już go widziała, chociaż wspomnienia po oberwaniu nadal były bardzo mgliste. A przecież nie miała nawet pojęcia, że to Ellis ją uratował.
Cassiopeiae Yaxley
Cassiopeiae Yaxley

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 30
Stan cywilny : panna
Zawód : pracownica urzędu niewłaściwego użycia czarów
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 144

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t427-cassiopeiae-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t545-cassiopeiae-yaxley#2129 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t553-sowka-cassie#2278 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t506-zachecajacy-napis#1795

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Liam Ellis Sro Sty 25, 2017 12:35 pm

Wyglądało na to, że przyszedł nie w porę. Albo stał się świadkiem sprzeczki przed małżeńskiej, albo po. Nie miał pojęcia, jaka relacja łączy tę dwójkę, ale mógł tak wywnioskować patrząc przez sekundy na nich i odnosząc dziwne wrażenie napiętej tutaj atmosfery.
- Ja tylko na chwilę... Przyszedłem zobaczyć jak się Pani czuje po ataku w metrze. Uzdrowiciele mi powiedzieli, że Pani się już wybudziła. Przy okazji odwiedzałem brata.
Wytłumaczył się uprzejmie i z uśmiechem, nie dając żadnego złego powodu swojego przybycia. Liam słynął bardziej z dobroci serca i udzielania pomocy innym.
A skoro mężczyzna tutaj przebywający wyciągnął rękę, Liam podszedł i przedstawił się mu, ścisnąwszy dłoń.
- Liam Ellis, auror.
Z uśmiechem na twarzy i uprzejmie przedstawił się. A dzięki temu, również i panna Yaxley mogłaby go kojarzyć. Może z metra? W końcu był tak zawodowo.
Liam Ellis
Liam Ellis

Status Krwi : Czysta
Wiek : 39 lat
Stan cywilny : Kawaler
Zawód : Auror
Umiejętności : Patronus, Teleportacja łączna, legilimencja
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 55

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t153-liam-ellis#184 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t157-liam-ellis#190 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t159-alonso-sowa-liama-ellisa#192 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t158-liam-ellis#191

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Cassiopeiae Yaxley Czw Sty 26, 2017 9:47 pm

Gdyby tylko wiedziała jakie podejrzenia ma Liam względem jej i Maxa to chyba by go wyśmiała. Chociaż faktycznie z boku mogli wyglądać jak kłócące się małżeństwo. Odwróciła głowę i popatrzyła w końcu na przybyłego mężczyznę, który...z każdymi następnymi minutami co raz bardziej wydawał jej się znajomy. Rozchyliła nieco oczy ze zdziwienia, kiedy usłyszała, że to właśnie on ją uratował wtedy. Kiedy to właściwie do niej dotarło przez moment nie była wstanie wydusić z siebie słowa, bo znów wszystko do niej powróciło i aż przeszył ją nieprzyjemny dreszcz.
- Czyli...to pan...mnie uratował? - zapytała powoli, wlepiając w niego swoje oczy i początkowo nie wiedziała jak zareagować. Właściwie była podwójnie zdziwiona, że w ogóle miał czas by tutaj drugi raz przyjść. Czy ochotę? Tego już nie wiedziała, ale chyba i tak w ogóle wolała się teraz nad tym nie zastanawiać. Odruchowo spojrzała w stronę Maxa, ale zaraz powróciła wzrokiem na Liama - Chyba powinnam panu podziękować...- w końcu przechodzą jej te słowa przez gardło, ale zaczynała się zastanawiać, czy tylko z tym Ellis do niej tak naprawdę przyszedł, czy chciał przeprowadzić jakieś przesłuchanie? Jednak wolała z tym chwilowo nie wyskakiwać, więc czekała na reakcję aurora.
Cassiopeiae Yaxley
Cassiopeiae Yaxley

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 30
Stan cywilny : panna
Zawód : pracownica urzędu niewłaściwego użycia czarów
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 144

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t427-cassiopeiae-yaxley https://deathly-hallows.forumpolish.com/t545-cassiopeiae-yaxley#2129 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t553-sowka-cassie#2278 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t506-zachecajacy-napis#1795

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Liam Ellis Pią Lut 03, 2017 1:49 pm

Tak właściwie to Liam nie powiedział, że ją uratował, tylko przyszedł zobaczyć jak się czuje. Bo oczywistym jest fakt, że widział ją w tym ataku w metrze, kiedy nie było już tłumu mugoli i udało im się uciec, pozostawiając jedynie rannych i zabitych. Równie dobrze mógł uratować ją inny auror, a Liam w jego imieniu przyszedł sprawdzić jej stan zdrowia.
- A to już Pani powiedziano?
Jak nie on, to pewnie ktoś z personelu medycznego jej zdradził, że to on był jej tak zwanym "stróżem". Ellisów w tym szpitalu możliwe że znano, jeden leżał w sali chorych na innym piętrze, zaś ich ojciec jest tutaj ordynatorem. Nie zdziwiłoby go to nawet.
- Nie musi Pani dziękować.
Odpowiedział z uśmiechem.
- To jeden z moich obowiązków, by pomagać potrzebującym i rannym w takich sytuacjach. Cieszy mnie fakt, że wybudziła się Pani. Najgorsze widocznie minęło..
Dodał skupiając już uwagę na niej, skoro jej towarzysz wycofał się do kąta. I tak nie zamierzał długo tu zostać. Inne obowiązki go czekały. Przesłuchiwać jej nie zamierzał. Sam był świadkiem wydarzenia i jednocześnie zawodowo się tam zjawił, także męczyć jej nie zamierzał.
Liam Ellis
Liam Ellis

Status Krwi : Czysta
Wiek : 39 lat
Stan cywilny : Kawaler
Zawód : Auror
Umiejętności : Patronus, Teleportacja łączna, legilimencja
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 55

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t153-liam-ellis#184 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t157-liam-ellis#190 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t159-alonso-sowa-liama-ellisa#192 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t158-liam-ellis#191

Powrót do góry Go down

Sala chorych #2 Empty Re: Sala chorych #2

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach