Bar
Strona 1 z 1 • Share
Re: Bar
Życie Poppy ostatnio to był kompletny chaos i w ogóle nie mogła sobie z nim poradzić - całe plany szlag trafiał, bo non stop coś wyskakiwało, co trochę zaburzało jej rytm i nie umiała się w tym odnaleźć. Póki wszystko miała pod kontrolą to było dobrze, ale jak się jej wymykało... była totalnie zagubiona, nie potrafiła usiąść i się uspokoić, zacisnąć zęby i tego ogarnąć. Była mistrzem planowania, a co tu się podziało? Jej wewnętrzny control freak dostawał szału. Przychodził moment, kiedy miała ochoty sobie rwać włosy z głowy, tak bardzo się wściekała. Jej rodzice chcieli wracać do Londynu, umarła jedna z jej najlepszych przyjaciółek, więc nie czuła... się najlepiej. Przez to wszystko zdarzało się jej popełniać błędy na kursie; każdy się dziwił, że jak to możliwe, co się stało? Zawsze starała się robić wszystko dokładnie, jak najlepiej, wkładając w to całe swoje serce. Teraz nie potrafiła skupić się na pracy, myślała tylko o tych rzeczach, które zwaliły się jej na głowę. Rzadko kiedy to robiła, ale kiedy zdarzył się ten jeden jedyny, wolny wieczór, postanowiła przyjść do Dziurawego Kotła i po prostu... spuścić z tonu. Liczyła na to, że może chociaż tam trochę nerwy ją puszczą i się zrelaksuje, więc od razu po przyjściu zamówiła sobie kremowe piwo i wskoczyła na jeden z wolnych stołków, znajdujących się przy barze.
Re: Bar
/przed cmentarzem
Barty nie był głupi. Wiedział jak ogromna odpowiedzialność spoczywa na jego barkach i jak wielką tajemnicę skrywał. Tajemnicę, którą miał zabrać ze sobą do grobu i która mogła w jednej chwili wywrócić całe jego życie do góry nogami, gdyby ujrzała światło dzienne. Tajemnice, która nie raz spędzała mu sen z powiek i doprowadzała do koszmarów, kiedy śnił po nocach o przeraźliwych krzykach i żałosnych jękach i błaganiach. Tajemnice, która w każdej chwili mogła zakończyć jego krótkie życie. Każdego dnia był przygotowany na śmierć, inaczej chyba nigdy nie udźwignąłby całego tego ciężaru. Już dawno się z tym pogodził, w momencie, kiedy na jego przedramieniu pojawił się mroczny znak, choć był jeszcze młody i momentami w ogóle sobie z tym nie radził.
Do Dziurawego Kotła zaglądał właściwie każdego dnia. Każdego dnia przesuwał wzrokiem po tym samych smętnych twarzach i każdego dnia pił dwie szklanki ognistej, by potem wrócić do domu i zasypiać niespokojnym snem. Nawet się nie rozglądał, tylko wszedł do środka, usiadł jak zwykle przy barze i skinął na barmana, by podał mu to co zwykle. Westchnął ciężko, przejeżdżając dłonią po twarzy i wtedy też spojrzał w bok, by zaraz odwrócić wzrok.... i po chwili znów spojrzeć na rudowłosą Penelope, która siedziała obok niego. Tak dawno jej nie widział, że już prawie zapomniał jak wyglądała. - MacDonald - wymamrotał jakby z niezadowoleniem i chwycił szklankę z ognistą, którą podsunął mu barman. - czy mnie oczy nie mylą? - uniósł brew i zaśmiał się tak kpiąco, bo przecież Penelope była ostatnią osobą, której by się spodziewał w takim miejscu. Żałosna kujonka, tak ją zawsze w myślach nazywał, bo nie miał odwagi na głos.
Barty nie był głupi. Wiedział jak ogromna odpowiedzialność spoczywa na jego barkach i jak wielką tajemnicę skrywał. Tajemnicę, którą miał zabrać ze sobą do grobu i która mogła w jednej chwili wywrócić całe jego życie do góry nogami, gdyby ujrzała światło dzienne. Tajemnice, która nie raz spędzała mu sen z powiek i doprowadzała do koszmarów, kiedy śnił po nocach o przeraźliwych krzykach i żałosnych jękach i błaganiach. Tajemnice, która w każdej chwili mogła zakończyć jego krótkie życie. Każdego dnia był przygotowany na śmierć, inaczej chyba nigdy nie udźwignąłby całego tego ciężaru. Już dawno się z tym pogodził, w momencie, kiedy na jego przedramieniu pojawił się mroczny znak, choć był jeszcze młody i momentami w ogóle sobie z tym nie radził.
Do Dziurawego Kotła zaglądał właściwie każdego dnia. Każdego dnia przesuwał wzrokiem po tym samych smętnych twarzach i każdego dnia pił dwie szklanki ognistej, by potem wrócić do domu i zasypiać niespokojnym snem. Nawet się nie rozglądał, tylko wszedł do środka, usiadł jak zwykle przy barze i skinął na barmana, by podał mu to co zwykle. Westchnął ciężko, przejeżdżając dłonią po twarzy i wtedy też spojrzał w bok, by zaraz odwrócić wzrok.... i po chwili znów spojrzeć na rudowłosą Penelope, która siedziała obok niego. Tak dawno jej nie widział, że już prawie zapomniał jak wyglądała. - MacDonald - wymamrotał jakby z niezadowoleniem i chwycił szklankę z ognistą, którą podsunął mu barman. - czy mnie oczy nie mylą? - uniósł brew i zaśmiał się tak kpiąco, bo przecież Penelope była ostatnią osobą, której by się spodziewał w takim miejscu. Żałosna kujonka, tak ją zawsze w myślach nazywał, bo nie miał odwagi na głos.
Re: Bar
Poppy była z tych którzy rzadko tam zaglądali - była przepełniona pracą, nauką i obowiązkami. No i nie w jej stylu było tam łazić, no chyba, że ze znajomymi, wiadomo. Ale i tak była zaskoczona tym, że taka persona jak Barty Crouch Jr. bywa w takich miejscach jak dziurawy kocioł. Chociaż...? Jego arogancka postawa idealnie pasowała do tego miejsca, więc zbytnio się dziwić nie powinna, ale i tak było widać zaskoczenie na jej bladej twarzy. On jej na początku nie zauważył, a ona wręcz przeciwnie. Jakąś nerwicę ostatnio miała, bo jak tylko usłyszała skrzypienie drzwi to od razu się odwróciła, żeby sprawdzić, kto wszedł. Nawet najmniejszy dźwięk sprawiał, że podskakiwała na stołku, ale no, nie sypiała ostatnio najlepiej i żyła w stresie. Więc co się było temu dziwić? Usilnie starała się nie zerkać w stronę Barty'ego, no i miała nadzieję, że jej nie zauważy. Tak szybko. Jednak dość prędko usłyszała swoje nazwisko wydobywające się z jego ust i wywróciła oczami. - Crouch - obróciła się w jego stronę i uśmiechnęła się sztucznie. Tak, tego kpiącego uśmieszku nie dało się zapomnieć. Chociaż bardzo by chciała. Nic się nie zmienił przez te lata, gołym okiem było to widać. - Cóż, muszę cię rozczarować - powiedziała ze spokojem, ale jej palce irracjonalnie zacisnęły się na szklance. - Jakiś ciężki dzień? - spytała, chociaż tak naprawdę wiedzieć nie chciała. Wcale a wcale. Miała grać twardą, a była miła. Głupia Poppy.
Re: Bar
/ To ja się wpraszam, bo widzę, że gra raczej nieaktualna już xd.
Jakoś po zebranku. Stylóweczka!
O tak, Alexis zdecydowanie musiał się dzisiaj napić. A dlaczego...? Ponieważ był ciut rozczarowany tym, co się wydarzyło ostatnio w metrze.. Znaczy początkowo jeszcze nie dostrzegał w swych czynach niczego złego, ani nie uważał, że coś spieprzył... ale kiedy pojawił się na zebraniu Śmierciożerców, zmienił nieco zdanie co do tego. W związku z czym zwyczajnie potrzebował się wyluzować, zwłaszcza, że czuł się tak, jakby po części zawiódł Czarnego Pana, a to było dla niego jak cios w plecy dosłownie.. I jeszcze ta sprawa z Casparem.. Także definitywnie potrzebował procentów i rozrywki, w trybie natychmiastowym. Lecz nigdzie się nie teleportował, ot szlajał się po ulicach, coby wybrać miejscówkę najodpowiedniejszą dla siebie. I tym sposobem padło znowu na Dziurawy Kocioł, który w zasadzie dość często odwiedzał, zresztą lubił to miejsce, zatem nie było problemu, aby wpaść tam po raz kolejny. Pewnym krokiem ruszył do baru, bo przecież nie byłby sobą, gdyby dał komukolwiek po sobie poznać, iż coś go martwi. Jak to on, wolał maskować swoje prawidłowe emocje, byleby sobie wszystko ułatwić i całkowicie zabawić, nie musząc się głowić ludźmi naokoło, ani dobijać jakimiś kolejnymi aspektami. Usadowił swój chudy, seksowny tyłek na krzesełku, i machnął ręką na barmana. - Chciałbym całą butelkę Ognistej Whisky, plus szklankę do tego, jeśli można. - bąknął całkowicie wypranym z jakichkolwiek uczuć głosem. A co, walnął z grubej rury na wstępie, bo co się ograniczać będzie.. nikt mu tego nie zabroni, więc nie widział przeciwwskazań, by zakupić sobie sporą ilość alkoholu, nawalić czym prędzej w trupa, i zapomnieć przez chwilę o swoich obecnych utrapieniach. Odruchowo złapał naszyjnik w dłoń, ten który zwinął Casowi, gdy był u niego w domu, delikatnie sunąc po nim opuszkami palców.. tak, cholernie mu na nim zależy, jednak cały czas go od siebie odtrącał, tylko dlatego, by chronić go przed samym sobą.. Czuł mocny ścisk w sercu, ale wiedział, że tak będzie po prostu dla niego najlepiej. To sprawiało na ten dziwny i popieprzony sposób, że w jakimś stopniu miał przy sobie jakby jego cząstkę, choć wiadomo, że to nigdy nie będzie to samo.. Niemniej w oczekiwaniu na swoje zamówienie, popadł w głębokie zamyślenie, samoistnie skupiając swe myśli właśnie na tym konkretnym chłopaku, nie potrafiąc go ot tak wywalić ze swojej głowy...
Jakoś po zebranku. Stylóweczka!
O tak, Alexis zdecydowanie musiał się dzisiaj napić. A dlaczego...? Ponieważ był ciut rozczarowany tym, co się wydarzyło ostatnio w metrze.. Znaczy początkowo jeszcze nie dostrzegał w swych czynach niczego złego, ani nie uważał, że coś spieprzył... ale kiedy pojawił się na zebraniu Śmierciożerców, zmienił nieco zdanie co do tego. W związku z czym zwyczajnie potrzebował się wyluzować, zwłaszcza, że czuł się tak, jakby po części zawiódł Czarnego Pana, a to było dla niego jak cios w plecy dosłownie.. I jeszcze ta sprawa z Casparem.. Także definitywnie potrzebował procentów i rozrywki, w trybie natychmiastowym. Lecz nigdzie się nie teleportował, ot szlajał się po ulicach, coby wybrać miejscówkę najodpowiedniejszą dla siebie. I tym sposobem padło znowu na Dziurawy Kocioł, który w zasadzie dość często odwiedzał, zresztą lubił to miejsce, zatem nie było problemu, aby wpaść tam po raz kolejny. Pewnym krokiem ruszył do baru, bo przecież nie byłby sobą, gdyby dał komukolwiek po sobie poznać, iż coś go martwi. Jak to on, wolał maskować swoje prawidłowe emocje, byleby sobie wszystko ułatwić i całkowicie zabawić, nie musząc się głowić ludźmi naokoło, ani dobijać jakimiś kolejnymi aspektami. Usadowił swój chudy, seksowny tyłek na krzesełku, i machnął ręką na barmana. - Chciałbym całą butelkę Ognistej Whisky, plus szklankę do tego, jeśli można. - bąknął całkowicie wypranym z jakichkolwiek uczuć głosem. A co, walnął z grubej rury na wstępie, bo co się ograniczać będzie.. nikt mu tego nie zabroni, więc nie widział przeciwwskazań, by zakupić sobie sporą ilość alkoholu, nawalić czym prędzej w trupa, i zapomnieć przez chwilę o swoich obecnych utrapieniach. Odruchowo złapał naszyjnik w dłoń, ten który zwinął Casowi, gdy był u niego w domu, delikatnie sunąc po nim opuszkami palców.. tak, cholernie mu na nim zależy, jednak cały czas go od siebie odtrącał, tylko dlatego, by chronić go przed samym sobą.. Czuł mocny ścisk w sercu, ale wiedział, że tak będzie po prostu dla niego najlepiej. To sprawiało na ten dziwny i popieprzony sposób, że w jakimś stopniu miał przy sobie jakby jego cząstkę, choć wiadomo, że to nigdy nie będzie to samo.. Niemniej w oczekiwaniu na swoje zamówienie, popadł w głębokie zamyślenie, samoistnie skupiając swe myśli właśnie na tym konkretnym chłopaku, nie potrafiąc go ot tak wywalić ze swojej głowy...
Re: Bar
/ Dwa dni po rozmowie z Amelią.
Kolejny dzień w pracy i stania za barem. Usługiwanie i mycie szklanek oraz kufli. Zbieranie zamówień i dostarczanie na stoliki. Wymiana między barmanami. W południe ruch robił się większy, lecz w ciągu porannego dnia, nie było tłumów, jako że wiele czarodziei przebywało właśnie w swoich miejscach pracy. Tak i dla Dylana, ta pora była nieco luźniejsza. Ale później, trzeba było pracować na pełnych obrotach. Do wieczora.
Nie spodziewał się spotkać kogoś znajomego. Choćby pamiętając z czasów Hogwartu. Inny dom, ale rok różnicy. Jednakże w ostatnich latach swojej edukacji, nie widział Alexisa w szkole. Stwierdzając, że pewnie zmienił szkołę, bo o wywaleniu go jakoś nikt nie mówił z jego kolegów. Ani jego brat.
Stojąc za barem i przygotowując zamówienie dla innego klienta, któremu na tacy zaniósł jego kolega, usłyszał prośbę o szklankę i butelkę ognistej. Spojrzał na osobnika, który usiadł przy barze. A że miał na głowie kapelusz (orientując się po zdjęciu) i przyglądał się jakiemuś wisiorkowi, nie rozpoznał jego twarzy. Mimo to, postał przy nim na blacie szklankę i butelkę. Otwierając ją przy nim i zapełniając naczynie alkoholem. Następnie, zakręcając i zostawiając. Skoro klient życzył sobie całą. Ale przynajmniej był obsłużony. Po jego obecnym zachowaniu i zamyśleniu, mógł jedynie domyślać się, że to problemy sercowe, które postanowił zabić alkoholem. Wielu tutaj trafia z takimi problemami. Na razie nic nie mówił, a wrócił do czyszczenia przyniesionych umytych kufli.
Dylana nie trudno było rozpoznać, zważając na wydarzenia z nim związane cztery lata temu jak i pół roku temu. Tego, którego skazano do Azkabanu za atak na aurora i współpracę ze śmierciożercami, jak i jego wypuszczeniu na wolność. Ale nie każdy przecież interesuje się polityką i nie każdy zapamiętuje takie sprawy.
Kolejny dzień w pracy i stania za barem. Usługiwanie i mycie szklanek oraz kufli. Zbieranie zamówień i dostarczanie na stoliki. Wymiana między barmanami. W południe ruch robił się większy, lecz w ciągu porannego dnia, nie było tłumów, jako że wiele czarodziei przebywało właśnie w swoich miejscach pracy. Tak i dla Dylana, ta pora była nieco luźniejsza. Ale później, trzeba było pracować na pełnych obrotach. Do wieczora.
Nie spodziewał się spotkać kogoś znajomego. Choćby pamiętając z czasów Hogwartu. Inny dom, ale rok różnicy. Jednakże w ostatnich latach swojej edukacji, nie widział Alexisa w szkole. Stwierdzając, że pewnie zmienił szkołę, bo o wywaleniu go jakoś nikt nie mówił z jego kolegów. Ani jego brat.
Stojąc za barem i przygotowując zamówienie dla innego klienta, któremu na tacy zaniósł jego kolega, usłyszał prośbę o szklankę i butelkę ognistej. Spojrzał na osobnika, który usiadł przy barze. A że miał na głowie kapelusz (orientując się po zdjęciu) i przyglądał się jakiemuś wisiorkowi, nie rozpoznał jego twarzy. Mimo to, postał przy nim na blacie szklankę i butelkę. Otwierając ją przy nim i zapełniając naczynie alkoholem. Następnie, zakręcając i zostawiając. Skoro klient życzył sobie całą. Ale przynajmniej był obsłużony. Po jego obecnym zachowaniu i zamyśleniu, mógł jedynie domyślać się, że to problemy sercowe, które postanowił zabić alkoholem. Wielu tutaj trafia z takimi problemami. Na razie nic nie mówił, a wrócił do czyszczenia przyniesionych umytych kufli.
Dylana nie trudno było rozpoznać, zważając na wydarzenia z nim związane cztery lata temu jak i pół roku temu. Tego, którego skazano do Azkabanu za atak na aurora i współpracę ze śmierciożercami, jak i jego wypuszczeniu na wolność. Ale nie każdy przecież interesuje się polityką i nie każdy zapamiętuje takie sprawy.
Re: Bar
Alexis raczej nie przyszedłby rano do Dziurawego Kotła.. jakoś sobie tego nie wyobrażał, zwłaszcza, że należał do nocnych marków. Poza tym zwykle spał do południa, i ewentualnie mogło mu się zdarzyć zasiedzieć do bardzo wczesnej pory, ale na pewno nigdy by się o takowej nie zwlókł. Tak już był przyzwyczajony, co mu pasowało i nie zamierzał tego zmieniać. Zresztą wówczas dziwnie byłoby się upijać, w związku z czym zdecydowanie preferował do tego wieczory. Dlatego też wybrał się do ulubionego baru w najodpowiedniejszym dla siebie czasie.
Szczerze mówiąc Blackwood również nie spodziewał się natknąć na kogoś znajomego, bo właściwie to niespecjalnie przejmował się innymi ludźmi, ani ich losem.. Szczególnie, że od większości się zwyczajnie odciął i dawno nie utrzymywał z kimkolwiek kontaktu. Tylko z nielicznymi jednostkami, aczkolwiek było ich naprawdę malutko.. Jedna znajomość można powiedzieć, iż się niedawno odnowiła, niemniej nie miał bladego pojęcia, co o tym w ogóle sądzić.. Był niewątpliwie rozdarty, lecz starał się to jak najlepiej ukrywać, coby uniknąć niewygodnych pytań, których definitywnie nie miał najmniejszej ochoty teraz słuchać, ani tym bardziej na nie odpowiadać. Tak mocno się zamyślił, że nie zwrócił zbytnio uwagi na wygląd barmana, toteż sam go nijak nie skojarzył. W tym przypadku bynajmniej to nie przez swój kapelusz nie dostrzegł żadnych detalów u mężczyzny przed nim stojącego, a kompletne rozkojarzenie. Gdy otrzymał swe zamówienie, uniósł nieznacznie głowę do góry, by namierzyć szklankę, po czym chwycił ją w dłoń, by natychmiast przytknąć ją sobie do ust i upić z niej kilka porządniejszych łyków alkoholu. - Ile płacę? - zapytał jeszcze, wreszcie kierując twarz na jego osobę, tym samym oboje mogli się sobie lepiej przyjrzeć. A chciał mieć też już z głowy wszelkie płatności, by móc całkowicie odpłynąć i choć na chwilę nie myśleć o tym, co go dotychczas tak cholernie dręczyło.. Alexis zdecydowanie nie wiedział o takich aspektach z życia Dylana.. niby skąd, skoro praktycznie nic go nie obchodziło, a polityka w szczególności? Ograniczał się jedynie do tego, co było najistotniejsze, i co MUSIAŁ koniecznie wiedzieć. Nic ponadto. Tak czy inaczej wreszcie go nieco olśniło, gdy tak skupił intensywniej wzrok na facjacie barmana. - Eeej.. czy my się przypadkiem nie znamy..? - zagaił całkiem zainteresowanym głosem, z tą swoją charakterystyczną chrypką. Odruchowo podrapał się po głowie, a z jego miny można było wyczytać, iż jest nieco zmieszany, ponieważ miał taką beznadziejną zaćmę, i za cholery nie mógł sobie teraz przypomnieć jego imienia.. ale tak to jest, gdy nie widziało się kogoś dostatecznie długo, zatem lekka skleroza u Śmierciożercy w takim ustawieniu była czymś naturalnym. Aż dziw, że do tej pory wcześniej się na siebie nie napatoczyli, bo w końcu Alexis był częstym bywalcem Dziurawego Kotła. Może niebawem przestanie to być zagwozdką, i wszystko się wyjaśni. Nie, żeby to było dla niego jakieś ważne.. ot, czysta ciekawość.
Szczerze mówiąc Blackwood również nie spodziewał się natknąć na kogoś znajomego, bo właściwie to niespecjalnie przejmował się innymi ludźmi, ani ich losem.. Szczególnie, że od większości się zwyczajnie odciął i dawno nie utrzymywał z kimkolwiek kontaktu. Tylko z nielicznymi jednostkami, aczkolwiek było ich naprawdę malutko.. Jedna znajomość można powiedzieć, iż się niedawno odnowiła, niemniej nie miał bladego pojęcia, co o tym w ogóle sądzić.. Był niewątpliwie rozdarty, lecz starał się to jak najlepiej ukrywać, coby uniknąć niewygodnych pytań, których definitywnie nie miał najmniejszej ochoty teraz słuchać, ani tym bardziej na nie odpowiadać. Tak mocno się zamyślił, że nie zwrócił zbytnio uwagi na wygląd barmana, toteż sam go nijak nie skojarzył. W tym przypadku bynajmniej to nie przez swój kapelusz nie dostrzegł żadnych detalów u mężczyzny przed nim stojącego, a kompletne rozkojarzenie. Gdy otrzymał swe zamówienie, uniósł nieznacznie głowę do góry, by namierzyć szklankę, po czym chwycił ją w dłoń, by natychmiast przytknąć ją sobie do ust i upić z niej kilka porządniejszych łyków alkoholu. - Ile płacę? - zapytał jeszcze, wreszcie kierując twarz na jego osobę, tym samym oboje mogli się sobie lepiej przyjrzeć. A chciał mieć też już z głowy wszelkie płatności, by móc całkowicie odpłynąć i choć na chwilę nie myśleć o tym, co go dotychczas tak cholernie dręczyło.. Alexis zdecydowanie nie wiedział o takich aspektach z życia Dylana.. niby skąd, skoro praktycznie nic go nie obchodziło, a polityka w szczególności? Ograniczał się jedynie do tego, co było najistotniejsze, i co MUSIAŁ koniecznie wiedzieć. Nic ponadto. Tak czy inaczej wreszcie go nieco olśniło, gdy tak skupił intensywniej wzrok na facjacie barmana. - Eeej.. czy my się przypadkiem nie znamy..? - zagaił całkiem zainteresowanym głosem, z tą swoją charakterystyczną chrypką. Odruchowo podrapał się po głowie, a z jego miny można było wyczytać, iż jest nieco zmieszany, ponieważ miał taką beznadziejną zaćmę, i za cholery nie mógł sobie teraz przypomnieć jego imienia.. ale tak to jest, gdy nie widziało się kogoś dostatecznie długo, zatem lekka skleroza u Śmierciożercy w takim ustawieniu była czymś naturalnym. Aż dziw, że do tej pory wcześniej się na siebie nie napatoczyli, bo w końcu Alexis był częstym bywalcem Dziurawego Kotła. Może niebawem przestanie to być zagwozdką, i wszystko się wyjaśni. Nie, żeby to było dla niego jakieś ważne.. ot, czysta ciekawość.
Re: Bar
Dylan zerknął kątem oka na mężczyznę, który zapytał o cenę za butelkę jaką ma zapłacić. Spojrzał na butelkę a potem na cennik, by zaraz podać kwotę, lecz za chwilę usłyszał kolejne pytanie. Spojrzał na młodego, przyglądając się mu nieco. Fakt, kojarzył go. Ale bardziej przez mgłę. Jako że były to czasy bardziej szkolne niż ostatnie. I jedynie z tego okresu mógłby go pamiętać. Nie z ostatnich lat.
- Chester?
Pierwsze to przyszło mu na myśl, to jeden z Blackwoodów. Tak byli do siebie podobni, że nie zawsze było można ich rozpoznać. Ale strzelał, że na pewno to jeden z Blackwoodów. Alexisa nie widział w ostatnich latach szkoły. Nie mówiąc już o tym, że Blackwoodowie byli o rok starsi od niego. A może i oboje chodzili do końca, lecz zawsze widać było tego samego. Jak nie razem, to osobno. Nie miał z nimi dość bliskiego kontaktu, znał ich jedynie z widzenia. Ale zapytać się musiał, czy dobrze strzelił.
- Chester?
Pierwsze to przyszło mu na myśl, to jeden z Blackwoodów. Tak byli do siebie podobni, że nie zawsze było można ich rozpoznać. Ale strzelał, że na pewno to jeden z Blackwoodów. Alexisa nie widział w ostatnich latach szkoły. Nie mówiąc już o tym, że Blackwoodowie byli o rok starsi od niego. A może i oboje chodzili do końca, lecz zawsze widać było tego samego. Jak nie razem, to osobno. Nie miał z nimi dość bliskiego kontaktu, znał ich jedynie z widzenia. Ale zapytać się musiał, czy dobrze strzelił.
Re: Bar
Bacznie obserwował każdy jego najmniejszy ruch. Oczekiwał na to, aż w końcu poda mu cenę, by mógł zapłacić za swe zamówienie i mieć to wreszcie z głowy. Zwłaszcza, że lepiej od razu to załatwić, bo potem mógłby o tym zwyczajnie zapomnieć.. on tak po prostu ma. Lecz nie usłyszał od barmana, ile ma mu tej kasy dać.. jak dla niego whisky mogłoby być i za darmo, to nawet lepiej! Jednak był świadom, iż nie ma tak dobrze, i chłopak ostatecznie doprosi się od niego pieniędzy za trunek. Czuł, że mu się szczegółowiej począł przyglądać w pewnym momencie. On to już w ogóle średnio go kojarzył, aczkolwiek niewątpliwie jego twarz wydawała mu się być znajoma. Na pewno kiedyś mu gdzieś mignęła.. Usłyszawszy imię swojego braciszka, stwierdził, że może.. go poudaje, tak dla jaj. A co mu tam! Poza tym starał się tak bardziej ukrywać i nie pokazywać specjalnie światu, by większość myślała, że wciąż tkwi w wariatkowie. Było to poniekąd dla niego ułatwieniem, ponieważ wszyscy od razu zakładają, że jest Chesterem. Dokładnie tak, jak w tym przypadku. Znał starszego Blackwooda na wylot, toteż odgrywanie jego zachowań i wszelkich odruchów nie stanowi dla niego żadnego problemu. - No proszę.. strzał w dziesiątkę. Przypomnij mi jeszcze swoje imię, bo coś słabo z mą pamięcią.. - palnął z całkiem poważną miną, a jego słowa były oczywiście absolutną ściemą, ale tego jak się nazywał naprawdę nie wiedział. Tak czy siak świetnie się bawił, wciskając mu ten kit. Bezapelacyjnie potrzebował jakiejś odskoczni i wyluzowania się.. nic więc dziwnego, że go naszło na psikusy. Upił kilka kolejnych, porządnych łyków alkoholu.
Istotnie, nie było go w ostatnich latach nauki w Hogwarcie, aczkolwiek pozwolili mu ją dokończyć, gdyż po pierwsze sam tego chciał i choć niestety musiał to uczynić, będąc w przeklętym psychiatryku, to jakoś mu się to udało.
Istotnie, nie było go w ostatnich latach nauki w Hogwarcie, aczkolwiek pozwolili mu ją dokończyć, gdyż po pierwsze sam tego chciał i choć niestety musiał to uczynić, będąc w przeklętym psychiatryku, to jakoś mu się to udało.
Re: Bar
A tak, przyglądał się mu bo go kojarzył. I najbardziej w pamięci utkwił mu właśnie Chester, bo ten z kolei kończył szkołę normalnie niż jego brat. Alexisa też w sumie pamiętał i możliwe że rozpoznałby ich chyba po zachowaniu? Teraz to pewny nie był, którego tutaj widzi więc strzelał. Jak widać - trafił. Aż uśmiechnął się podpierając rękoma o blat lady.
- Dylan Carrow.
Przedstawił się marszcząc lekko brwi, trochę dziwiąc się, że ten go nie pamiętał. W ostatnich latach było o nim głośno, ale może to i dobrze? Że nie kojarzył to z tych przykrych sytuacji jakie go spotkały? Bowiem co jest gorsze: psychiatryk czy Azkaban?
- Jakieś problemy? Świętowanie? Nie przychodziłeś tutaj by pić.
Zapytał z ciekawości. A to widocznie też sygnał dla Alexisa, że jego brata widocznie tutaj nie widywano, by siedział i pił alkohol. A może tak było, tylko nie na zmianach pracy Dylana?
- Dylan Carrow.
Przedstawił się marszcząc lekko brwi, trochę dziwiąc się, że ten go nie pamiętał. W ostatnich latach było o nim głośno, ale może to i dobrze? Że nie kojarzył to z tych przykrych sytuacji jakie go spotkały? Bowiem co jest gorsze: psychiatryk czy Azkaban?
- Jakieś problemy? Świętowanie? Nie przychodziłeś tutaj by pić.
Zapytał z ciekawości. A to widocznie też sygnał dla Alexisa, że jego brata widocznie tutaj nie widywano, by siedział i pił alkohol. A może tak było, tylko nie na zmianach pracy Dylana?
Strona 1 z 1
Pozwolenia na tym forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|