Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Deathly Hallows :: Krok drugi :: Kontakt :: Retrospekcje
Strona 1 z 1 • Share
Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Czuł podniecenie... Czuł podniecenie, bo oto właśnie pojawił się w Wielkiej Brytanii wraz z pozostałymi aurorami wysłanymi na polecenie MACUSY. Zawsze chciał się wykazać, a teraz nadawała się do tego idealna okazja, bo Wielką Brytanię nawiedzały wydarzenia spowodowane przez dwóch czarnoksiężników... Grindelwalda (!) i niejakiego Voldemorta, zwanego przez miejscowych Sami-Wiecie-Kto. Na wieść o tym drugim Ben jakoś specjalnie ochoczo nie zareagował, ale na wieść o Grindelwaldzie... Zdążył się spakować w pięć minut i ogłosić, że jedzie "choćby nie wiem co".
Nikomu tego nie mówił, ale zawsze marzył o tym, by zobaczyć Grindelwalda na żywo, choćby to miała być ostatnia chwila w jego życiu. Nie, nie był fanatykiem tego czarodzieja. Po prostu zawsze chciał jak jego dziadek pozostawić swój ślad po wydarzeniach związanych z czarnoksiężnikiem, a teraz miał idealną okazję. Zachował jednak te przemyślenia dla siebie, bo domyślał się, że nikt spośród znanych mu osób nie podziela tego entuzjazmu, a wręcz przeciwnie, zrugaliby go przy pierwszej lepszej okazji.
Londyn, miasto o którym tyle słyszał z opowieści różnych osób. Stolica kraju, który miał swoje kolonie w Ameryce i z których to kolonii powstała ojczyzna Benjamina. Choć czarodzieje amerykańscy różnili się znacznie od mugoli amerykańskich to jedno ich łączyło, poczucie wolności, demokracji i duma ze swego państwa. Oj tak, Blishwick był bardzo dumnym Amerykaninem.
Po pewnym czasie dotarł do Ministerstwa Magii. Nie sam. Czekał na nich przedstawiciel Ministerstwa, którego zadaniem było przyprowadzenie nowych aurorów do ich nowego szefa, a później do ich nowych kwater lokatorskich. W końcu gdzieś mieszkać musieli. Stanęli przy drzwiach do Szefa Biura Aurorów i jeden z nich zapukał. Spojrzeli na siebie w oczekiwaniu na odpowiedź z wnętrza pomieszczenia.
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Do jego biura dotarła informacja, że ma przybyć przedstawiciel amerykańskiego Ministerstwa Magii. Bardzo się ucieszył, jakby swoich aurorów miał za mało i potrzebował kolejnego dzieciaka. Szkoda, że musiał być z ameryki. Polecenie wyższych, więc za wiele do gadania nie miał. Zgodził się i jedyne co mu pozostawało, to przyjąć go i przydzielić do któregoś z obecnych aurorów, którzy by go oprowadzili po terenie Ministerstwa i zapoznali z pracą aurora w Londynie.
- Wejść.
Zezwolił, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
Charles stał przy swoim biurku, przeglądając papiery z jakiejś ostatniej rozprawy, na której nie uczestniczył, ale ciekaw był rezultatów, czy jego aurorzy trafili z podejrzanym i ukarany przez Wizengamot zostanie odpowiednio, czy dali plamę i podejrzany zostanie uniewinniony.
- Wejść.
Zezwolił, kiedy usłyszał pukanie do drzwi.
Charles stał przy swoim biurku, przeglądając papiery z jakiejś ostatniej rozprawy, na której nie uczestniczył, ale ciekaw był rezultatów, czy jego aurorzy trafili z podejrzanym i ukarany przez Wizengamot zostanie odpowiednio, czy dali plamę i podejrzany zostanie uniewinniony.
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Jak wejść to wejść, więc Blishwick wszedł do środka i zastał swojego nowego szefa w pozycji stojącej za biurkiem przeglądającego jakieś papiery. Wraz z Benjaminem wszedł jego cud miód "przewodnik", który oznajmił Charlesowi, że jak miał przyprowadzić nowych gości tak przyprowadził, więc gdyby Shacklebolt jeszcze go potrzebował to poczeka na korytarzu, po czym wyszedł. Tym sposobem został Ben, Charles i dwójka innych Amerykańców. No nie zabalują sobie tutaj. Przyjechali pracować w końcu.
- Witam. Jestem Benjamin Blishwick. MACUSA nas tutaj przysłała, więc... meldujemy się do pracy. - Przerwał ciszę mówiąc ze spokojem i pewnością w głosie. Miał ochotę zażartować i zasalutować, ale się powstrzymał. Nie mógł zrobić z siebie durnia już na samym początku. Nie u szefa.
- Witam. Jestem Benjamin Blishwick. MACUSA nas tutaj przysłała, więc... meldujemy się do pracy. - Przerwał ciszę mówiąc ze spokojem i pewnością w głosie. Miał ochotę zażartować i zasalutować, ale się powstrzymał. Nie mógł zrobić z siebie durnia już na samym początku. Nie u szefa.
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Charles spojrzał na przybyłych zza papierów jakie przeglądał i uniósł brew ku górze, kiedy jakiś raczej mu nieznajomy nic "przewodnik", oznajmił o przyprowadzeniu gości. Przez moment miał wrażenie, że to jakiś wysłannik Królowej albo samego Prezydenta Stanów Zjednoczonych. Skoro przybyli amerykanie. Pokręcił lekko głową, kiedy wspomniany człowiek wyszedł.
Zamknął teczkę i rzucił nią na na blat burka, wsadzając ręce do kieszeni swoich czarnych spodni, spojrzał z małym zainteresowaniem na przedstawiającego się Blishwicka.
- MACUSA przysłała Ciebie czy Was? A Ci dwaj? Kim oni są?
Gestem głowy wskazał na tych dwóch tutaj również przebywających. Benjamin przedstawił bardziej siebie, ale nie kolegów. Może wypadałoby także poinformować co oni tutaj robią?
Shacklebolt nie był jakoś uradowany wieścią, że przybędą amerykańscy aurorzy. Jednak polecenie z góry, to nic innego nie mógł zrobić, jak wykonać polecenie.
Zamknął teczkę i rzucił nią na na blat burka, wsadzając ręce do kieszeni swoich czarnych spodni, spojrzał z małym zainteresowaniem na przedstawiającego się Blishwicka.
- MACUSA przysłała Ciebie czy Was? A Ci dwaj? Kim oni są?
Gestem głowy wskazał na tych dwóch tutaj również przebywających. Benjamin przedstawił bardziej siebie, ale nie kolegów. Może wypadałoby także poinformować co oni tutaj robią?
Shacklebolt nie był jakoś uradowany wieścią, że przybędą amerykańscy aurorzy. Jednak polecenie z góry, to nic innego nie mógł zrobić, jak wykonać polecenie.
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Trochę nieprzyjemnie się zrobiło co sprawiło, że Benjamin poczuł się nieswojo. Wychodził z założenia, że każda para rąk się przyda do pomocy, gdy ich ilość się zmniejsza z każdym dniem. Coś czuł, że nie polubi swojego nowego szefa, ale wciąż pałał optymizmem. Tak łatwo nie da się zagiąć. - Nas. Mnie i moich dwóch kolegów... Chizzy Forklore i Mex Fuksy - Odparł wciąż z pewnością siebie. - Prezydent uznała, że potrzebne jest wysłanie kilkoro aurorów do Wielkiej Brytanii. Głównie na potrzeby szkoleń, gdyż zważywszy na sytuację jest zdecydowanie więcej pracy i możliwości zdobycia doświadczenia tutaj, niż w Ameryce, w której jest względnie spokojnie teraz. - Powiedział to co sam usłyszał od swoich przełożonych z MACUSy. - A przy okazji uznano, że przyda się Ministerstwu Magii kilka dodatkowych różdżek. - Dodał wzruszając ramionami.
Ostatnio zmieniony przez Benjamin Blishwick dnia Sro Sty 18, 2017 4:58 pm, w całości zmieniany 1 raz
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Tak właściwie to Charles nie występował z pismem do swojego szefa, ani do Ministra Magii, że potrzebują pomocy i przydałoby się wsparcie aurorów z innych krajów. Jedyne pismo w tej sprawie jakie otrzymał od swojego przełożonego, to takie że przybędą aurorzy z zachodniego kontynentu. Nie będzie ukrywać, że mu się to nie podobało, bo wychodziłoby na to, że Wielka Brytania sobie nie radzi. Cóż jednak zrobi? Miał ich przyjąć, więc ich nie wyrzuci.
Spojrzał na tych dwóch, których przedstawił Blishwick. Jednak spojrzeniem powrócił do rozmówcy, lustrując go i zgadując, że Ameryka wysłała mu tutaj dzieciaka.
Interesujące były jego kolejne słowa, że aż Charles spojrzał na niego poważnie i z lekkim zdziwieniem. Jakby też nie podobało mu się coś w słowach młodego aurora.
- Słuchając Ciebie, stwierdzam że to raczej Amerykańskie Ministerstwo sobie nie radzi, skoro wysyłają do nas trzech aurorów. Zakładam, że dopiero co ukończyliście swoje kursy w swoim kraju. Zgadza się?
Zapytał ze spokojem, ale powagą. Raczej u niego nie będą mieli łatwo. Sprawę różdżek wolałby przemilczeć. Nie jego sprawa, nie zamawiał ich ani nie występował z problemem o ich brak. Każdy kraj miał swojego wytwórcę różdżek. Chyba że w Ameryce mają ich nadmiar? Albo to prezent od nich?
Spojrzał na tych dwóch, których przedstawił Blishwick. Jednak spojrzeniem powrócił do rozmówcy, lustrując go i zgadując, że Ameryka wysłała mu tutaj dzieciaka.
Interesujące były jego kolejne słowa, że aż Charles spojrzał na niego poważnie i z lekkim zdziwieniem. Jakby też nie podobało mu się coś w słowach młodego aurora.
- Słuchając Ciebie, stwierdzam że to raczej Amerykańskie Ministerstwo sobie nie radzi, skoro wysyłają do nas trzech aurorów. Zakładam, że dopiero co ukończyliście swoje kursy w swoim kraju. Zgadza się?
Zapytał ze spokojem, ale powagą. Raczej u niego nie będą mieli łatwo. Sprawę różdżek wolałby przemilczeć. Nie jego sprawa, nie zamawiał ich ani nie występował z problemem o ich brak. Każdy kraj miał swojego wytwórcę różdżek. Chyba że w Ameryce mają ich nadmiar? Albo to prezent od nich?
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Albo ktoś najzwyczajniej w świecie nie rozumiał słów "przyda się kilka dodatkowych różdżek". Ci Brytyjczycy naprawdę się nie znają na powiedzeniach i żartach. To tak jakby niemag nie wiedział co oznacza "przyda się dodatkowa para rąk". Całe szczęście, że Benjamin nie słyszał myśli Shacklebolta, bo z całą pewnością skomentowałby te przemyślenia jak to miewał w zwyczaju, gdy go coś delikatnie irytowało. Zdarzało mu się być bezczelnym. Młody, głupi, świeżo opierzony kogucik.
- Raczej skłaniam się ku stwierdzeniu, że skoro Sam-Pan-Wie-Kto szaleje po Wielkiej Brytanii plus do tego Grindelwald nie siedzi bezczynnie w tym miejscu to więcej doświadczenia zdobędziemy właśnie w Wielkiej Brytanii, niż w Stanach Zjednoczonych, w których aktualnie jest święty spokój. - Odparł z delikatnym uśmiechem. Na szczęście był spokój. Po wydarzeniach z lat dwudziestych i do tego po ucieczce Grindelwalda nie potrzebowali dodatkowych atrakcji. Pechowo jednak dla młodych aurorów, bo nie mogli się wykazać. Od łapania złodziei była czarodziejska policja, nie aurorzy, a czarnoksiężnicy ostatnio chętniej wybierali Europę. Nie było co robić w porównaniu do roboty jaka była w Anglii. No cóż. - I tak w moim przypadku. Stosunkowo niedawno skończyłem kurs. Kolega i koleżanka mają dłuższy staż. - Odpowiedział. Konkretniej Chizzy i Mex byli o kilka lat starsi od Benjamina, więc staż mieli dłuższy.
- Raczej skłaniam się ku stwierdzeniu, że skoro Sam-Pan-Wie-Kto szaleje po Wielkiej Brytanii plus do tego Grindelwald nie siedzi bezczynnie w tym miejscu to więcej doświadczenia zdobędziemy właśnie w Wielkiej Brytanii, niż w Stanach Zjednoczonych, w których aktualnie jest święty spokój. - Odparł z delikatnym uśmiechem. Na szczęście był spokój. Po wydarzeniach z lat dwudziestych i do tego po ucieczce Grindelwalda nie potrzebowali dodatkowych atrakcji. Pechowo jednak dla młodych aurorów, bo nie mogli się wykazać. Od łapania złodziei była czarodziejska policja, nie aurorzy, a czarnoksiężnicy ostatnio chętniej wybierali Europę. Nie było co robić w porównaniu do roboty jaka była w Anglii. No cóż. - I tak w moim przypadku. Stosunkowo niedawno skończyłem kurs. Kolega i koleżanka mają dłuższy staż. - Odpowiedział. Konkretniej Chizzy i Mex byli o kilka lat starsi od Benjamina, więc staż mieli dłuższy.
Re: Biuro Szefa Aurorów, początek września 1981
Jeżeli tłumacząc w ten sposób powiedzenia, to właściwie Charles i tak by tego nie skomentował. Nie pochwalił ani też nie skrytykował. Więc pozostawił bez odpowiedzi. Myśli, myślami. Skupiał się bardziej na rozmowie z Amerykaninem.
- Tak właściwie... Co Amerykańskie Ministerstwo ma wspólnego z naszym, jeżeli chodzi o Sam-Wiesz-Kogo? Z Grindelwaldem powiedzmy, że bym się zgodził. Uciekł Wam i możliwe że schował w naszym kraju. Nie występowaliśmy z pismem do żadnego Ministerstwa na Świecie o wsparcie.
Mówiąc to, obszedł swoje biurko i oparł się o jego blat tyłkiem przed aurorami, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zwyczajna pozycja, jakby rozmawiał ze swoimi aurorami. To jak zapracują na jego zaufanie, od nich zależy. Bardziej pochwalał pracowitych aurorów i bardziej się wykazujących, niż tych leniwych.
- I jak dużo wiecie o Sami-Wiecie-Kim?
Zadał my pytanie, patrząc spokojnie na całą trójkę. Pytanie miało na celu dowiedzieć się, jak dużo informacji udało się Ameryce zebrać odnośnie tej osoby, która tak na prawdę z nimi nie ma nic wspólnego i nie rozwala im kraju jak tutaj, mówiąc w przenośni.
- Tak właściwie... Co Amerykańskie Ministerstwo ma wspólnego z naszym, jeżeli chodzi o Sam-Wiesz-Kogo? Z Grindelwaldem powiedzmy, że bym się zgodził. Uciekł Wam i możliwe że schował w naszym kraju. Nie występowaliśmy z pismem do żadnego Ministerstwa na Świecie o wsparcie.
Mówiąc to, obszedł swoje biurko i oparł się o jego blat tyłkiem przed aurorami, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Zwyczajna pozycja, jakby rozmawiał ze swoimi aurorami. To jak zapracują na jego zaufanie, od nich zależy. Bardziej pochwalał pracowitych aurorów i bardziej się wykazujących, niż tych leniwych.
- I jak dużo wiecie o Sami-Wiecie-Kim?
Zadał my pytanie, patrząc spokojnie na całą trójkę. Pytanie miało na celu dowiedzieć się, jak dużo informacji udało się Ameryce zebrać odnośnie tej osoby, która tak na prawdę z nimi nie ma nic wspólnego i nie rozwala im kraju jak tutaj, mówiąc w przenośni.
Similar topics
» Ministerstwo Magii, początek września 1981
» Biuro Szefa Aurorów
» Laboratoria Policji Czarodziejskiej, pierwsza połowa września 1981
» Biuro Aurorów
» Biuro Szefa Departamentu
» Biuro Szefa Aurorów
» Laboratoria Policji Czarodziejskiej, pierwsza połowa września 1981
» Biuro Aurorów
» Biuro Szefa Departamentu
Deathly Hallows :: Krok drugi :: Kontakt :: Retrospekcje
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach