przybornik
Frank Longbottom

Frank Longbottom

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Frank Longbottom Empty Frank Longbottom

Pisanie by Frank Longbottom Wto Gru 06, 2016 7:22 pm

Frank Longbottom


Frank Longbottom
(Gaspard Ulliel)


Personalia

Data urodzenia: 10.02.1955
Miejsce urodzenia: Eastbourne, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania: Londyn
Zawód: auror
Stan cywilny: żonaty
Status krwi: czysta szlachecka
Szkoła Magii: Hogwart
Dom w Szkole: Gryffindor
Różdżka: cedr, pióro gryfa, 12 cali, dość sztywna


Historia postaci

Wywodzi się z prestiżowej i uznawanej wśród szlachty za dość ekscentryczną rodziny. Longbottomowie są znani ze swojej niechęci do czarnej magii, a także sporej tolerancji wobec mugoli i czarodziejów z brudniejszą krwią. W takim duchu tolerancji wychował się mały Frank. Rodzice nie wbijali mu do głowy pomysłów, że pochodzenie czyni z niego kogoś o wiele lepszego od większości czarodziejskiego społeczeństwa. Przeciwnie; zachęcali go do kontaktów z rówieśnikami, również tymi pochodzącymi z rodzin o niższym statusie. Idee związane z czystością krwi poznał tak naprawdę dopiero w Hogwarcie. Miejscu, które z założenia miało promować wśród młodzieży równość, szacunek i wzajemne zrozumienie. Brzmi pięknie, prawda? Niestety w praktyce wyglądało to nieco inaczej. O czym Frank prędko się przekonał. Przez następne lata niejednokrotnie był świadkiem, jak zarozumiali Ślizgoni (głównie Ślizgoni) wyzywają poszczególne osoby od szlam, okazują im całą pogardę, na jaką było tylko stać czystokrwistych czarodziejów. Początkowo nie przejmował się głupimi uwagami, jednak nie mógł bez końca pozostawać bierny. Nie wtedy, gdy dokuczano jego przyjaciołom. Ta potrzeba chronienia niewinnych wpakowała go któregoś razu w poważne tarapaty. Otóż pewnego dnia uczeń z pewnego szlacheckiej rodziny wyjątkowo brutalnie wyżywał się na koleżance. Frank doprowadzony do szewskiej pasji wyzwał owego chuligana na pojedynek. Stanęli ze sobą do walki, poleciało trochę zaklęć. Nie wiadomo jak by to wszystko się skończyło dla nich obu, gdyby nie interwencja nauczycieli. Wybuchła wielka afera, bo ojciec przeciwnika dowiedział się o incydencie i wcale nie zamierzał przechodzić nad nim do porządku dziennego. Dyplomatyczne zabiegi uchroniły Franka przed surowszą karą, niemniej to co zaszło pomiędzy nim, a tamtym chłopakiem, z pewnością w jakiś sposób nadpsuło relacje między ich szlacheckimi rodami.
To był chyba jego jedyny spektakularny wybryk w szkolnej karierze. Przez większość czasu spędzonego w murach szkoły pozostał w miarę przykładnym uczniem. Uczył się wystarczająco dobrze, by bez problemu pozdawać egzaminy i podjąć naukę wymarzonego zawodu. Od dawna chciał pójść w ślady ojca i zostać aurorem. Matce nie spodobał się ten pomysł. Przeczuwała nadchodzącą burzę, wojenną zawieruchę. Żołnierze ginęli na wojnie. Podobnie, jak aurorzy w tych szczególnie niespokojnych czasach. Wcześniej straciła męża, który zginął na służbie walcząc z jakimś czarnoksiężnikiem. Nie chciała więc, żeby to samo spotkało teraz jej syna. Jednak Frank, przepełniony idealizmem nie uległ presji. Postawił na swoim i dostał się na aurorskie szkolenie.

Tam dostał istną szkołę życia. Nikt nie pobłażał ani nie litował się nad kursantami. Jeśli program edukacyjny zakładał, że mają się nauczyć skomplikowanego, zaawansowanego zaklęcia, to uczyli się skomplikowanego, zaawansowanego zaklęcia. Bez żadnego "ale". Niezwykle ważne było także opanowanie umiejętności przywoływania patronusa. Początkowo sądził, że łatwo mu to pójdzie. Zaklęcie patronusa poznał jeszcze w Hogwarcie; po wielu próbach udało mu się nawet przekształcić obłok w coś na kształt lwa. Był pewien, że podczas kursu udoskonalenie tej umiejętności będzie tylko kwestią czasu. Mylił się. Przywołanie w pełni ukształtowanego patronusa wcale nie szło mu tak łatwo, jakby chciał. Nie to, że brakowało mu zdolności. Jego patronus po prostu zawsze zdawał się być mało stabilny. Nie sposób było powiedzieć, na ile przejrzysty i silny będzie jego lew po rzuceniu zaklęcia przywołującego. Po namyśle, doszedł do wniosku, że problem leży w jego braku kontroli nad emocjami. Nie był w stanie skupić się wystarczająco długo na pozytywnych wspomnieniach, gdyż gnębiło go poczucie winy związane ze zmartwieniami, jakie przysporzył Auguście. Tak, czuł się winy, że sprzeciwił się matce i wbrew jej radom, zdecydował się zostać aurorem. Musiał nauczyć się większej samokontroli, wiedzieć, jak tłumić wszelkie wątpliwości i uczucia związane z żalem czy smutkiem. Dopiero kiedy zapanował nad tymi odczuciami, po raz pierwszy udało mu się wyczarować pełnego patronusa.
Godziny spędzone na wyczerpującej nauki i panująca w grupie rywalizacji, nie przeszkodziły muw nawiązaniu cieplejszych relacji z paroma innymi kursantami. Jednym z nich była Alice. Dała mu się poznać jeszcze w Hogwarcie, jako sympatyczna dziewczyna. W trakcie szkolenia zaczęli się powoli do siebie zbliżać. Może dlatego, że byli w podobnym wieku, a może dlatego, że wychowywany na dżentelmena Frank starał się jej pomagać i udzielać wskazówek, co samej Alice na samym początku mało się podobało. Widocznie należała do tych niezależnych panienek, co to nie lubią, gdy podpowiada im się, udziela wskazówek. Albo zwyczajnie nie przepadała za Frankiem.
W każdym razie, po miesiącach intensywnego szkolenia, szczęśliwie ukończył kurs. Od razu dostał zatrudnienie w Biurze. Bez ciągnących się w nieskończoność rozmów i dodatkowych testów. Po części powodem mogło być to, że zarówno jego ojciec, jak i wujek dali się poznać jako doskonali aurorzy. Kolejny Longbottom w Biurze był korzyścią. Dano mu przynajmniej do zrozumienia, że oczekują, iż będzie równie dobry, jeśli nie lepszy niż jego ojciec. Frank dostał posadę, więc miał powody by odczuwać zadowolenie. Odczuwał je, choć tę satysfakcję psuła świadomość, że przed następne lata prawdopodobnie będzie żył w cieniu ojca i jego dokonania będą porównywane z dokonaniami starszego Longbottoma.

Ale to nic. Nadal był młody. Szybko dostosował się do warunków panujących w Biurze. Wdrożył się zasady, procedurę przesłuchań, śledztwa. Polubił swoją pracę, czuł się do niej stworzony. Przeszkadzały mu jedynie poniektóre metody, jakimi posługiwano się w Ministerstwie. Nie każda z nich sprawdzała się w walce z czarną magią, nie każda wydawała mu się odpowiednia. Widać, zakłopotanie w jakie wprawiły go przestarzałe metody było aż nazbyt widoczne, gdyż pewnego dnia napotkał Dumbledore, a ten po poważnej rozmowie, zaprosił go na spotkanie jego organizacji, której rzekomo zależało na chronieniu społeczeństwa przed największym zagrożeniem. Początkowo Frank nie bardzo wiedział co myśleć o tej propozycji. Ministerstwo raczej nie aprobowało tego, że pracownicy dołączają do jakiś niemonitorowanych przez nie organizacji. W ostateczności Frank pojawił się na spotkaniu. I postanowił, że wspomoże Zakon w działaniach. Piękna i motywująca przemowa Dumbledore podniosła go na duchu. Doszedł do wniosku, że w organizacji Dumbledore będzie mógł zdziałać więcej. Nie zastanawiał się przy tym, dlaczego dyrektor zaprosił go do Zakonu. Być może zapamiętał go i jego słynny pojedynek ze szkoły, być może chciał mieć w Ministerstwie swoich lojalnych aurorów.
Co więcej, w Zakonie napotkał wielu czarodziejów, którzy podzielali jego poglądy. Odkrył, ku swemu lekkiemu zdziwieniu, że nie przepadająca za nim Alice, również przyłączyła się do owego zakonnego grona.
Nie było to złe odkrycie, oboje tak jakby zaczęli lepiej się rozumieć i dogadywać. Nawiązali więź, która z każdym kolejnym dniem stawała się silniejsza. Połączyły ich wspólne ideały, potrzeba walki o lepszą przyszłość. Ta silna więź, przekształciła się w końcu w piękne uczucie, które doprowadziło ich na ślubny kobierzec. Oczywiście z powodu wykonywanego zawodu oraz działalności w Zakonie byłoby rozsądniej, gdyby pozostali w sferze bardziej profesjonalnych stosunków, ale po rozważeniu wszystkich argumentów i kontrargumentów, postanowili zaryzykować. Do dzisiaj chyba żadne z nich nie żałuje tej decyzji. Czas pokaże, czy aby na pewno była to słuszna decyzja. Jakby nie patrzeć, na ulicach miasta robi się coraz niebezpieczniej. Mimo to, Frank jest gotowy nadal wspierać działania Zakonu i walczyć z potencjalnymi zdrajcami w Ministerstwie.


Charakter

1. Jaki jest Twój stosunek do czarnej magii?
W mojej rodzinie nie patrzy się przychylnie na parających się czarną magią czarodziejów. Odkąd pamiętam stale powtarzano mi, że tej rodzaj magii jest zakazany, szkodliwy i moralnie niewłaściwy. Nie chodzi tylko o to, że uprawiając ją, złamie się prawa ustalone przez Ministerstwo. Najważniejsze są zasady. W rodzinie Longbottomów z której wyszło sporo aurorów i pracowników Departamentu Przestrzegania Prawa nie praktykuje się czarnej magii i już. Jak można się domyśleć, podzielam rodzinne poglądy. Istnieją pewne granice, których nie powinno się przekraczać. Ci, którzy to robią niewątpliwie sądzą, że są mądrzy i silni. W rzeczywistości staczają się na dno. To zupełnie jak z tymi środkami przez mugoli zwanymi narkotykami. Podobno po zażyciu czujesz się przez jakiś czas wspaniale, potem drogo płacisz własnym zdrowiem, psychiką, reputacją za te przelotne chwile wielkości. Nie jestem typem człowieka, który dałby się wciągnąć w coś takiego. Pracując w Biurze Aurorów na własne oczy widzę do jakiego stanu doprowadzają się czarodzieje podążający tą mroczniejszą ścieżką. Na jak chorych i szalonych wyglądają. Nie żeby było mi ich żal.Nikt ich nie zmuszał do sięgania po czarną magię. Sami ją wybrali. I płacą za swoje wybory. W życiu za wszystko prędzej czy później trzeba płacić.

2. Czy gdyby Twoja rodzina była zagrożona, przeszłabyś/przeszedłbyś na stronę wroga by ją ratować?
Nigdy w życiu. Po pierwsze: jestem gotowy na wiele, żeby nie dopuścić do sytuacji, w której moi bliscy znaleźliby się w poważnym niebezpieczeństwie. Po drugie: moi bliscy daliby mi ostro popalić, gdyby dowiedzieli się, że to z ich powodu przeszedłem na stronę wroga. Przechodzenie na przeciwną stronę nie wchodzi w grę. Z wymienionych wyżej powodów, a także dlatego, że nie interesuje mnie współpraca z przestępcami. Nieważne, co chcą mi zaoferować. To co robią przeczy wszelkim zasadom, w jakich zostałem wychowany i jakich sam przestrzegam. Przypuszczam, że znajdą się i tacy, którzy uznają, że coś u mnie wskórają przy pomocy gróźb i szantażów. Może nawet uda im się tymczasowo wywrzeć na mnie wrażenie. Jednak moja matka zawsze powtarza, że mam w zwyczaju żywić głęboką urazę do typków zagrażających osobom na których mi zależy. Ta uraza powoduje, że ponoć zapominam o całej logice, nabytej przez lata wiedzy i doświadczeniu oraz samodyscyplinie; jestem skłony do gwałtowniejszego postępowania. Na pewno przesadza ze swoimi opiniami, nie jestem aż tak porywczy. Niemniej nie toleruję takich zagrywek. Bardzo nie toleruję.

3. Jaki jest Twój stosunek do mugoli?
Wbrew temu, co głoszą różni maniacy krążący po mieście, mugole nie wydają mi się ani szczególnie głupi, ani niebezpieczni, ani nawet prymitywni. Zgadza się, nie wiedzą nic o magii. A jednak potrafią obejść się bez niej. Wznoszą wielkie budynki, konstruują stalowe pojazdy, które same się poruszają, ciągle wymyślają ułatwiające im życie urządzenia. Nie dokonaliby tak wiele, gdyby byli głupi. Chciałbym wiedzieć, skąd biorą te wszystkie pomysły. Ich maszyny są fascynujące... Ekhem. Wracając do sedna sprawy. Uważam mugoli za zwyczajnych ludzi. Nie lepszych i nie gorszych od nas, czarodziejów. Po prostu: ludzi niezdolnych do posługiwania się magią, za to posiadających wiele innych zalet.
Pamiętam również, że w czasach aurorskiego szkolenia mieszkałem po sąsiedzku z niemłodą już mugolką. Przemiła kobieta. Znacznie milsza od wielu dobrze urodzonych, czystokrwistych czarodziejów z jakimi miałem do czynienia. Zawsze częstowała mnie wypiekami i wypytywała o zdrowie. Dla mnie bandyci pokroju Voldemorta albo Grindelwalda są ostatnimi osobami na świecie, które mogą decydować o losie takich dobrych ludzi.

7. Jakie relacje łączyły Cię z Twoimi rówieśnikami w czasach szkolnych?

Lepsze i gorsze. Tak jak to bywa między smarkaczami. Ich relacje mogą zmienić się z dnia na dzień. Dzisiaj są serdecznymi przyjaciółmi, jutro skłóconymi ze sobą dzieciakami. Podobnie wyglądało to w moim przypadku. Relacje układały mi się przeróżnie. Z niektórymi kolegami zaprzyjaźniłem się na całe lata i te przyjaźnie przetrwały do dzisiaj. Z innymi po prostu znałem się, tak jak zna się kogoś, z kim chodzi się na popołudniowe zajęcia z eliksirów. Z jeszcze innymi miałem niewiele wspólnego. Bez wątpienia narobiłem sobie również paru wrogów. Niekoniecznie Ślizgonów, chociaż stara tradycja oczywiście nakazywała Gryfonom nie cierpieć uczniów z Domu Węża. Ale ja nie byłem i raczej nie jestem szczególnie mocno przywiązany do tradycji. Dlatego przyjaciół, sojuszników, wrogów i partnerów dobierałem i dobieram wedle własnego uznania. Nie przejmując się zbytnio, co powiedzą lub pomyślą sobie pozostali. Możliwe, że gdybym przywiązywał większą wagę do takich rzeczy, starał się bardziej przypodobać rówieśnikom, znalazłbym się znacznie wyżej w rankingu popularności. Tyle że fakt posiadania mniejszego grona przyjaciół jakoś mi nie przeszkadzał. Wiedziałem, że mogę na nich liczyć.


10. Jaka jest Twoja postawa wobec aktualnej sytuacji w świecie czarodziejów? Czy należysz do osób, które niechętnie wychylają głowę poza mury własnego domu i przyglądają się akcji z bezpiecznej odległości, czy nie masz żadnych oporów przed byciem w centrum wydarzeń?

W pracy aurora jest trudno nie wychylać nosa z domu. O ile chce się być porządnym i pracowitym aurorem. Zresztą, innych niż porządni i pracowici do Biura nie przyjmują. Oczywistością jest, że będąc porządnym i pracowitym aurorem wikłam się w mniejszym, bądź większym stopniu w aktualne zdarzenia, jestem na bieżąco z rozwojem z rozwojem sytuacji. Nie zastanawiam się nad tym czy nazbyt wychodzę przed szereg. Nie próbuję zostać wielkim bohaterem. Zwyczajnie robię to, co do mnie należy, a że chronię przy tym moich bliskich, to jeszcze lepiej. Wolałbym, aby mieszkały w wolnym, spokojnym kraju, a nie miejscu sterroryzowanym przez czarnoksiężników. Działalność w Zakonie Feniksa traktuję jako dodatkową pracę. Albo jak kto woli pracę po godzinach. Zakon praktycznie zajmuje się tym samym co i Biuro. Walczy z czarną magią i chroni niewinnych. Czasami odnoszę wrażenie, że zależy mu na bezpieczeństwie i pokojowi bardziej niż Ministerstwu. Przynajmniej przy tej polityce, którą ono obecnie prowadzi.



Ciekawostki



  • Gdy chce, potrafi odgrywać w towarzystwie prawdziwego szlachcica. Uczył się etykiety, odpowiedniego wysławiania się i tym podobnych rzeczy.  

  • Augusta przekonywała go do podjęcia stażu w Wizengamocie. Jak widać, nie zdołała go przekonać.

  • Nauczył się gotować jeszcze w czasach, kiedy odbywał szkolenie na aurora. Powód? Wieczne stołowanie się po knajpach zaczęło go w końcu nudzić.  

  • Intryguje go mugolska technologia.

  • Na ogół wyznaje zasadę, że prawo jest dla ludzi, a nie ludzie dla prawa.  



Genetyka

Brak


Umiejętności

Bogin: Widok umierającego przyjaciela/członka rodziny. Umierającego, nie martwego.
Patronus: Lew
Teleportacja: Tak
Zaklęcia niewerbalne: Tak, ponieważ jest aurorem. W trakcie ciężkich aurorskich kursów poznał magię niewerbalną.
Najlepszy w: Zaklęcia ofensywne i defensywne, Obrona przed czarną magią
Najgorszy w: Zaklęcia uzdrawiające, rozróżnianie gatunków i podgatunków wielu ziół i roślin.
Eliksiry: W razie konieczności poradzi sobie z uwarzeniem eliksiru. Co nie oznacza, że lubi mieszać składniki w kociołku. Nie daje mu to żadnej satysfakcji i jeśli tylko może, kupuje gotowe eliksiry w sklepach.
Najlepszy przedmiot szkolny: Obrona Przed Czarną Magią, Zaklęcia i uroki
Najgorszy przedmiot szkolny: Zielarstwo, Wróżbiarstwo
Inne: Doskonała (jak na razie) kondycja fizyczna. Radzi sobie w walce wręcz.
Szeroka wiedza teoretyczna o klątwach i pozostałych zaklęciach czarnomagicznych - nie sposób walczyć z czymś, czego się nie zna. Znajomość teorii nie oznacza, że praktykuje lub zamierza praktykować czarną magię.




Ostatnio zmieniony przez Frank Longbottom dnia Nie Gru 18, 2016 5:54 pm, w całości zmieniany 7 razy
Frank Longbottom
Frank Longbottom

Status Krwi : czysta szlachecka
Wiek : 26
Stan cywilny : żonaty
Zawód : auror
Umiejętności : patronus
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 140

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t179-frank-longbottom https://deathly-hallows.forumpolish.com/t485-frank-longbottom#1629 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t486-credo#1630 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t484-franek

Powrót do góry Go down

Frank Longbottom Empty Re: Frank Longbottom

Pisanie by Jacqueline Selwyn Sro Gru 14, 2016 9:23 pm

1) Bardzo proszę o rozpisanie się na temat tego, jak Frank stał się aurorem, bo jednak skończenie stażu nie wystarczy i jest to trudniejsze o wiele.
2) Proszę o określenie, czy Frank należy do Zakonu Feniksa czy nie, bo w sumie jeśli spojrzy się na to, że jest to postać kanoniczna, to powinien. Jeśli chcesz, aby należał, rozpisz w jaki sposób do tego doszło, bo nie można od tak sobie idąc ulicą dostać ulotkę Zakonu i się do nich przyłączyć ;)
3) Poproszę o opisanie tego, w jaki sposób nauczył się zaklęcia patronusa, bo jak wiadomo nie jest to proste zaklęcie i nie wszędzie można się tego nauczyć.
Jacqueline Selwyn
Jacqueline Selwyn

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 31
Stan cywilny : Zamężna
Zawód : Szef Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 258

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t181-jacqueline-selwyn https://deathly-hallows.forumpolish.com/t234-jacqueline-selwyn#318 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t236-sowa-jacqueline#322 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t237-jacq-zaprasza-i-nie-gryzie#323

Powrót do góry Go down

Frank Longbottom Empty Re: Frank Longbottom

Pisanie by Frank Longbottom Sob Gru 17, 2016 12:17 am

Dopisałam to co trzeba było dopisać. Chyba starczy?
Frank Longbottom
Frank Longbottom

Status Krwi : czysta szlachecka
Wiek : 26
Stan cywilny : żonaty
Zawód : auror
Umiejętności : patronus
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 140

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t179-frank-longbottom https://deathly-hallows.forumpolish.com/t485-frank-longbottom#1629 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t486-credo#1630 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t484-franek

Powrót do góry Go down

Frank Longbottom Empty Re: Frank Longbottom

Pisanie by Jacqueline Selwyn Nie Gru 18, 2016 9:41 pm

KARTA POSTACI ZAAKCEPTOWANA!

Witamy na forum! Mamy nadzieję, że będziesz się z nami świetnie bawić! Twoja karta została zaakceptowana i już nic nie stoi na przeszkodzie przed wkroczeniem w fabułę. Zachęcamy jednak, by przed jej rozpoczęciem założyć temat z informatorem, sową i zapoznać się z zasadami systemu punktowego, który uczyni rozgrywkę ciekawszą i bardziej realistyczną.
Jacqueline Selwyn
Jacqueline Selwyn

Status Krwi : Szlachecka
Wiek : 31
Stan cywilny : Zamężna
Zawód : Szef Urzędu Niewłaściwego Użycia Czarów
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 258

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t181-jacqueline-selwyn https://deathly-hallows.forumpolish.com/t234-jacqueline-selwyn#318 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t236-sowa-jacqueline#322 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t237-jacq-zaprasza-i-nie-gryzie#323

Powrót do góry Go down

Frank Longbottom Empty Re: Frank Longbottom

Pisanie by Sponsored content


Sponsored content


Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach