przybornik
Jack Rastrick

Jack Rastrick

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Jack Rastrick Empty Jack Rastrick

Pisanie by Jack Rastrick Czw Gru 15, 2016 12:28 pm

Jack Rastrick


Jack Orion Rastrick
(Landon Liboiron)


Personalia

Data urodzenia: 17 lutego 1957
Miejsce urodzenia: kilkadziesiąt kilometrów na północny wschód od Londynu
Miejsce zamieszkania: wynajmuje pokój w mieszkaniu w kamienicy na Pokątnej... w zasadzie bliżej Nokturna, żeby do pracy było blisko... i taniej
Zawód: łapie się dorywczo wszystkiego co się da, a obecnie szoruje podłogi u Borgina i Burkesa
Stan cywilny: kawaler - żadna by tego kijem nie ruszyła
Status krwi: mieszana; ojciec pochodził z czystokrwistej rodziny, ale o matce nie można powiedzieć tego samego
Szkoła Magii: Hogwart, ambitne pięć lat
Dom w Szkole: Hufflepuff, o ironio
Różdżka: 13 cali, dość giętka (i dobrze, bo pewnie inaczej już kilka razy poszłaby w drzazgi), włos demimoza, angielski dąb; wygląda dość zwyczajnie i przypomina bardziej nieociosaną porządnie gałąź niż różdżkę z prawdziwego zdarzenia


Historia postaci

Dzieciństwo, to chyba jedyny okres, który Jack dobrze wspomina i do którego chciałby wrócić. Z ojcem co prawda nigdy nie miał szczególnie dobrych kontaktów, ale większość czasu i tak spędzał w towarzystwie matki i nigdy na to nie narzekał. Był jedynakiem, rodzicielka poświęcała mu więc maksimum czasu i wszyscy byli szczęśliwi. No, powiedzmy. Jego ojciec, Orvandil, był człowiekiem ponurym i zasadniczym. Pochodził z rodziny czarodziejów czystej krwi, ale w wyniku niefortunnych wypadków prawie w całości wymarłej i w dodatku o dość kiepskiej sławie - wśród kolejnych pokoleń Rastricków pojawiało się coraz więcej charłaków i żadna ceniąca się rodzina czarodziei nie chciała "tracić" swoich dzieci na sprawę, która wydawała się z góry przegrana. Tak więc Orvandil, mając jedynie dwie siostry i będąc jedynym spadkobiercą nazwiska swojego ojca, od wczesnej młodości czuł presję względem ożenku i pielęgnował w sobie urazę wobec świata spowodowaną trudnościami, jakie temu towarzyszyły. Kolejni potencjalni teściowie odprawiali go spod drzwi, aż w końcu okazało się, że jedyną możliwością jest poślubienie dziewczyny, która z czystą krwią miała tyle wspólnego, co uliczny kanał z czystą wodą. Jedyne co miała, to fakt, że ojciec jej ojca był spokrewniony z... Nieważne. To już nie miało znaczenia. Dla Orvandila Rastricka było to jak ostateczny cios, który pchnął go o wiele za daleko, by mógł jeszcze kiedykolwiek być czułym mężem czy kochającym ojcem. Nic więc dziwnego, że Jack widywał go rzadko, a nawet jeśli, to zwykle taksowany był przewiercającym go na wylot spojrzeniem, zupełnie jakby ojciec tylko czekał, aż wypatrzy u niego jakieś ślady charłactwa i będzie mógł znienawidzić także i "nieudanego" syna. W sumie Hogwart dał mu okazję ku temu - odkąd dowiedział się, że młodego zakwalifikowano do Hufflepuffu, nie wysłał mu nawet pół listu, a kiedy Jack wracał na wakacje i święta do domu, zdawał się omijać go szerokim łukiem. Z drugiej strony jednak chłopiec nie czuł, jakby miał na co narzekać - matka w pocie czoła pracowała, by nadrobić mu te straty w każdy możliwy sposób. Przez pięć lat szkoły wymienili między sobą setki listów, zawsze czekała na niego na peronie w Londynie, tak samo jak on nie mogąca się doczekać spotkania, pokazywała wszystkie nowe rzeczy w domu... No i kiedy zmarł jej ojciec, podarowała synowi rodzinny sygnet, przekazywany przez pokolenia w jej rodzinie, z której teraz nie zostało już nic poza nim i nią.
Świąteczna przerwa w piątej klasie zapowiadała się tak samo, jak wszystkie inne, skończyła jednak zupełnie inaczej, niż wszyscy mogliby przypuszczać. Jack jak zwykle wrócił do domu i spędzał czas z matką, kiedy niespodziewanie wrócił ojciec. Na dodatek nie sam. Jack najchętniej wymazałby wszystkie wspomnienia z tego i kolejnych wieczorów, gdyby tylko mógł. Nie rozumiał co się działo, nie wiedział kim byli ci ludzie i szczerze mówiąc cholernie się bał. Nigdy nie widział też swojego ojca w takim stanie: zwykle poważny, zdystansowany mężczyzna trząsł się jak galareta, przerażony. To, co nastąpiło później, zmieniło życie chłopaka o sto osiemdziesiąt stopni, na dodatek bezpowrotnie. Obcy mówili coś o błędzie popełnionym przez jego ojca, o tym, że "ich pan" nie jest z niego zadowolony i że Rastrick wie, jakie jego zachowanie będzie miało konsekwencje. Orvandil błagał ich o wybaczenie, zaklinał się, że to wszystko jakieś nieporozumienie, ale tamci byli niewzruszeni. Z reszty wieczoru Jack pamiętał jedynie chaotyczną mieszaninę bólu, strachu, ciemności i jakiś śmiechów mieszających się z krzykiem jego matki.
Kiedy się ocknął, pierwszym co zobaczył, była jej zapłakana twarz. Nie rozumiał co się stało, a ona wciąż tylko powtarzała, że jakoś sobie poradzą, że wszystko będzie dobrze... Był w koszmarnym stanie, dużo czasu spędził w łóżku, a matka nie chciała rozmawiać z nim o wszystkim, co się wydarzyło, odsuwając to od nich najdalej jak się dało. Dopiero po tygodniu dowiedział się, że ojciec nie poradził sobie z sytuacją i powiesił się w swoim gabinecie kilka dni po ataku, kiedy jeszcze Jack leżał nieprzytomny. Miał wracać do szkoły, ale matka zaprotestowała mówiąc, że to zbyt niebezpieczne. Nie rozumiał dlaczego, ale nie chciał też zostawiać jej samej. Nie powiedziała mu co się z nim stało, wierzyła, że poradzi sobie z "przypadłością" syna sama... Co oczywiście doprowadziło do tragedii. Podczas pierwszej pełni dzieciak zupełnie stracił nad sobą kontrolę, a ona nie potrafiła nad nim zapanować. Kiedy wrócił "do siebie", było już za późno. Przerażony, uciekł, a jak się później dowiedział, policja uznała całą sprawę za dzieło Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać... w sumie dość słusznie.
Nie łatwo było radzić sobie w świecie będąc niepełnoletnim wilkołakiem z nieskończoną szkołą, to na pewno. Przez ostatnich kilka lat Jack łapał się większej ilości dorywczych i często też nielegalnych robót, niż byłby w stanie zliczyć, sypiał w miejscach, których nikt przy zdrowych zmysłach nie uznałby za odpowiednie do spania i kilkukrotnie prawie zamarzł na śmierć po nocy spędzonej w lesie, ale obecnie dotarł do momentu, w którym już jako-tako radzi sobie ze swoim beznadziejnym życiem. Ma w miarę stałą pracę u Borgina i Burkesa (dwa miesiące to już stała praca, przynajmniej w jego wykonaniu), ciasny ale własny pokoik na Pokątnej, gdzie nikt nie wypytuje go o nic, kiedy znika sobie co jakiś czas na całą noc, a poza tym chyba wreszcie udało mu się uwarzyć taki eliksir, który w kluczowym momencie przed samą pełnią osłabia go i ścina z nóg na tyle, by łańcuch poradził sobie z tą jego bardziej "zwierzęcą" częścią. Wszystko pięknie... pytanie tylko jak długo ta poprawa losu potrwa?


Charakter

Mało ludzi faktycznie zna Jacka wystarczająco dobrze, by powiedzieć o nim cokolwiek ponad to, że jest typem zwyczajnie odpychającym. Raczej aspołeczny, nie lubi towarzystwa i nie odzywa się do obcych, jeśli nie musi. Nie ufa ludziom, ani sobie samemu i w sumie ma ku temu całkiem sensowne powody. Nie lubi musieć być dla innych uprzejmy i grzeczny, na wszelkie podobne nakazy reaguje momentalnym sprzeciwem i ogólnie nie zależy mu na tym, jak inni o nim myślą. Po części też dlatego, że sam siebie uważa za osobę, z którą nie warto nawet spędzać czasu, o poświęcaniu mu jakiś cieplejszych uczuć nie wspominając. Lubi się nad sobą użalać, chociaż nie znosi, kiedy inni ludzie użalają się nad nim. Nie radzi sobie z własnymi emocjami, często reaguje agresją na rzeczy, które u normalnego człowieka nie wywołałyby podobnie gwałtownej reakcji. Chodząca fabryka paradoksów z najbardziej nielogiczną logiką pod słońcem. Wybuchowy, łatwo się stresuje i złości, równocześnie nie panując nad sobą wystarczająco, by w jakikolwiek sposób to kamuflować. W rzeczywistości bardzo brakuje mu relacji międzyludzkich, ale przez jego prywatne problemy i niestabilną psychikę wszystkie związki, których próbował się do tej pory podjąć wychodziły koszmarnie toksycznie, co tylko utwierdziło go w przekonaniu, że nie zasługuje na nic lepszego.


Ciekawostki


  • Ma kilka tatuaży na ramionach i plecach. Głównie marnej jakości, robionych przez znajomych znajomych w jakiś ciemnych dziurach o podłej reputacji.

  • Znacznie więcej ma blizn i chociaż większość z nich jest już stara i dawno wyblakła, to Jack ambitnie dorabia sobie nowe z niezwykłą regularnością. Kolekcja pierwsza klasa.

  • W przeciwieństwie do większości czarodziei nie stroni od tej bardziej fizycznej przemocy. Może dlatego, że kiepsko mu idą czary, kto wie?

  • Nie lubi mieszkać ze współlokatorami, ale nie ma w sumie wyboru. Tak samo nie przepada za swoimi pracodawcami.

  • Przynajmniej raz w ciągu kilku ostatnich lat sprzedał wszystko, co miał do sprzedania, żeby utrzymać się przy jako takim życiu, nie umierając po drodze z głodu. No, prawie wszystko - sygnetu rodzinnego, który dostał po ojcu swojej matki, nie sprzedałby nawet, gdyby oznaczało to zdechnięcie pewnej zimy w jakimś zaułku.

  • Lepiej dogaduje się ze zwierzętami, niż z ludźmi.

  • Uważa, że regularne golenie się i ogólnie przesadne dbanie o wygląd to totalna strata czasu. Fryzjera nie widział od wieków, a gdy kudeł obrasta go już za bardzo, bierze nożyczki i sam sobie z nim radzi. Wychodzi co prawda koszmarnie krzywo, ale ani trochę się tym nie przejmuje.

  • Ma ostre uczulenie na stroje jakkolwiek wyjściowe. Wyciągnięty t-shirt, wytarte do granic możliwości dżinsy, koszula z czwartej ręki - to wszystko, co jest skłonny na siebie włożyć. No, jeśli chłód przyciśnie, to ewentualnie zarzuca na grzbiet swoją skórzaną kurtkę, która wygląda jakby widziała dwie mugolskie wojny światowe, a sam Jack ściągnął ją z okolicznego menela... Co zresztą nie jest dalekie od prawdy.



Genetyka

Wilkołak, niestety. Zaatakowany przez poplecznika Voldemorta (prawdopodobnie Greybacka, jakoś nigdy nie zapoznali się prywatnie, więc Jack z nazwiska go raczej nie wymieni) w ramach "nauczki" dla ojca, który współpracował z Czarnym Panem i niefortunnie zawiódł jego oczekiwania. Młody Rastrick miał wtedy lat szesnaście i od tamtej pory w zasadzie zmaga się z klątwą na własną rękę, co życiem przypłaciła jego matka, a i on kilkukrotnie otarł się z tej okazji o śmierć. Mówiąc szczerze, to kiedy był młodszy, po cichu liczył na to, że kolejna spędzona na odludziu pełnia zwyczajnie go zabije, ale był chyba za wielkim tchórzem, by trochę jej dopomóc i popełnić samobójstwo. Z czasem jednak strach przed samym sobą zaczął częściowo przeradzać się u niego w... ciekawość? Coś na kształt chorobliwej fascynacji tym "drugim nim", która mieszała się z przerażeniem wywoływanym nawracającymi obrazami z przeszłości. Mimo to, pod pretekstem sprawdzania działania przygotowywanych przez siebie wywarów osłabiających, zaczął eksperymentować z przemianami poza pełnią. Przerażało go, jak bardzo zaczęło mu się to podobać. Podczas pełni do dziś nie potrafi nad sobą zapanować i w dużej mierze nie pamięta nawet tego, co robił, rzecz ma się jednak nieco inaczej, jeśli do przemiany dochodzi świadomie - jest stale przytomny, chociaż jego perspektywa jest postawiona całkowicie na głowie, a do głosu dochodzą pierwotne instynkty, którym z chęcią folguje. Stara się przekonać sam siebie, że dzięki "trenowaniu", kiedyś będzie mógł uzyskać nad swoim ciałem kontrolę także podczas pełni, chociaż trudno powiedzieć, czy ma na to jakiekolwiek dowody. Wierzy, że potrafiłby powstrzymać się przed zabiciem człowieka, chociaż szczęśliwie nie miał jeszcze okazji tej wiary wypróbować w praktyce, do przemian wybierając miejsca z daleka od ludzkich osiedli, najchętniej w okolicy starego domu rodziców, stojącego niedaleko sporego lasu, z daleka od mugolskich osiedli.


Umiejętności

Bogin: sine ciało matki leżące na ziemi w kałuży krwi
Patronus: nigdy nawet nie próbował wyczarować, więc nie ma pojęcia
Teleportacja: słabo, w większości przypadków "przerzuca" go przynajmniej o kilka metrów od miejsca, w którym chciał się znaleźć
Zaklęcia niewerbalne: ha ha, nie
Najlepszy w zaklęciach: zaklęcia ochronne, głównie te związane z ukrywaniem
Najgorszy w zaklęciach: praktycznie cała reszta, szczególnie kiedy się zdenerwuje i rzuca losowymi zaklęciami na lewo i prawo
Eliksiry: jak na swoje skromne możliwości jest całkiem niezły, metodą prób i błędów nauczył się przygotowywać z jako-tako dobrym skutkiem najpotrzebniejsze mu wywary
Najlepszy przedmiot szkolny: opieka nad magicznymi stworzeniami
Najgorszy przedmiot szkolny: transmutacja
Inne: nie jest aż tak głupi, na jakiego wygląda..? poza tym dobrze się sprawdza w zadaniach mających związek z logistyką i planowaniem; szybko dostosowuje się do nowych sytuacji i sprawnie uczy praktycznych rzeczy, bo o teorię ciężko


Jack Rastrick
Jack Rastrick

Status Krwi : mieszana
Wiek : 24 lata
Stan cywilny : kawaler
Zawód : prace dorywcze
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 71

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t447-jack-rastrick https://deathly-hallows.forumpolish.com/t494-jackie-rastrick#1661 https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/3e/e5/0f/3ee50f504b616d0dc87f90414941840b.jpg https://deathly-hallows.forumpolish.com/t497-who-s-a-good-boy#1719

Powrót do góry Go down

Jack Rastrick Empty Re: Jack Rastrick

Pisanie by Liam Ellis Pon Gru 19, 2016 3:25 pm

KARTA POSTACI ZAAKCEPTOWANA!

Witamy na forum! Mamy nadzieję, że będziesz się z nami świetnie bawić! Twoja karta została zaakceptowana i już nic nie stoi na przeszkodzie przed wkroczeniem w fabułę. Zachęcamy jednak, by przed jej rozpoczęciem założyć temat z informatorem, sową i zapoznać się z zasadami systemu punktowego, który uczyni rozgrywkę ciekawszą i bardziej realistyczną.
Liam Ellis
Liam Ellis

Status Krwi : Czysta
Wiek : 39 lat
Stan cywilny : Kawaler
Zawód : Auror
Umiejętności : Patronus, Teleportacja łączna, legilimencja
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 55

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t153-liam-ellis#184 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t157-liam-ellis#190 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t159-alonso-sowa-liama-ellisa#192 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t158-liam-ellis#191

Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach