przybornik
Syriusz Black

Syriusz Black

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Syriusz Black Empty Syriusz Black

Pisanie by Syriusz Black Pon Gru 05, 2016 2:50 pm

Syriusz Black


Syriusz Orion Black
(Aaron Johnson)


Personalia

Data urodzenia: 3 listopada 1959r.
Miejsce urodzenia: Londyn, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania: Londyn, Wielka Brytania
Zawód: kursant na aurora
Stan cywilny: kawaler
Status krwi: czysta
Szkoła Magii: Hogwart
Dom w Szkole: Gryffindor
Różdżka: Wykonana z hikory, kieł widłowęża jako rdzeń. 11 cali długości, dość giętka.


Historia postaci

Urodził się jako pierwszy syn Walburgii i Oriona Blacków. Tych ze Szlachetnego i Starożytnego Rodu Blacków, podkreślmy na wypadek, gdyby ktoś miał jakieś wątpliwości. Jako pierworodny powinien więc stać się chlubą swoich rodziców, idealnym synem i potomkiem tak znamienitego rodu, bez cienia wątpliwości przyjmującym wszelkie rodzinne tradycje, idee i przekonania. Powinien stanowić wzór idealnego młodego arystokraty, który doskonale zna swoje miejsce w magicznym świecie, który wie dobrze o tym, że ma pełne prawo stawiać siebie ponad większością i który nie ma absolutnie żadnych wątpliwości co do tego, że dla wszelkich niegodnych czarodziejów, splugawionych krwią mugoli nie ma w tymże świecie miejsca.
Stało się kompletnie na opak.
Na szczęście jednak - przynajmniej dla państwa Black - na świecie już wkrótce pojawił się młodszy brat Syriusza, Regulus. Pierworodny bowiem zdawał się od samego początku nie mieć absolutnie żadnych zadatków na arystokratę. To znaczy... owszem, potrafił za młodu przyswoić sobie lekcje etykiety, zachowanie przy stole, czy w towarzystwie nie było dla niego niczym obcym, jednak... Przy tym nigdy nie ukrywał, że to wszystko zwyczajnie go nudziło. Gdy zaś zaczynał się nudzić, naprawdę niewiele trzeba mu było, by wpaść na jakiś niewiarygodny pomysł, który natychmiast wcielał w życie. Niejednokrotnie więc uroczyste przyjęcie w wytwornym towarzystwie zakończyło się przypadkowym lądowaniem jakiejś eleganckiej potrawy na jeszcze bardziej eleganckiej fryzurze którejś z wielu ciotek. Prawdopodobnie jednak państwo Black przeboleliby jednak jakoś zachowanie starszego syna, gdyby ten poprzestawał jedynie na swoich wybrykach i nieznośnym zachowaniu. Znacznie większe problemy zaczęły się, gdy tylko okazało się, że jakiekolwiek rodzinne tradycje i idee nijak nie podchodziły młodemu Syriuszowi. Po prostu "od zawsze" zdawał się myśleć inaczej, po swojemu. Nie przemawiało do niego to, że mugole i mugolacy mieliby być gorszymi ludźmi od niego - znał przecież dzieciaki z sąsiedztwa, niejednokrotnie bawił się z nimi znikając z oczu rodzicom i wiedział doskonale, że ci niczym nie różnili się od niego. Może i nie znali magii, nie wiedzieli wielu tak oczywistych dla młodego czarodzieja rzeczy, jednak... to nawet w jakiś sposób fascynowało rozbrykanego arystokratę. I bynajmniej nie czyniło ich gorszymi, wręcz przeciwnie.
Oczywiście niczym niezwykłym nie było to, że w wieku jedenastu lat Syriusz udał się w swoją pierwszą podróż do Hogwartu. Wtedy zresztą zgasły wszelkie nadzieje jego rodziny na to, że kiedykolwiek starszy z braci mógłby wpaść na te właściwe tory, że odpowiednie towarzystwo w szkole dokona tego, czego im nie udało się przez jedenaście lat i że więcej już nie będą musieli wstydzić się swojego pierworodnego.
Gryffindor.
Ten przydział, który wywołał tak wielkie zniesmaczenie na twarzy Narcyzy, gdy tylko Tiara ogłosiła swój wybór, jednocześnie stal się przyczyną nieskrywanej ulgi Syriusza. Oto dostał bowiem ostatecznie potwierdzenie tego, że zwyczajnie nie był jednym z nich, zaś wielkie rodzinne tradycje, do których tak bardzo lubił się odwoływać każdy z Blacków, można było przełamać. Wprawdzie radości Syriusza nie podzielał niemal nikt z jego rodziny, jednak świeżo upieczony Gryfon niespecjalnie dbał już o to w tamtym czasie. Nie wtedy, gdy właśnie zaczęła się rozwijać przyjaźń pomiędzy nim i poznanym jeszcze w pociągu Jamesem Potterem. W późniejszym czasie zaś - z Remusem i Peterem. Wkrótce wszyscy czterej stali się doskonale znani w Hogwarcie - jako niekoronowani mistrzowie dowcipów, wierne wsparcie Irytka, nieopisane utrapienie szkolnego woźnego i przeważającej części personelu szkolnego. W ten sposób rozpoczęło się najlepsze siedem lat w życiu Blacka, które mógł spędzić na niemal całkowitej beztrosce, brak dotychczasowego zrozumienia w rodzinnym gronie rekompensując sobie przyjaźnią z resztą Huncwotów.
Rolę idealnego syna odgrywał tymczasem Regulus, który trafił do Hogwartu rok po starszym bracie, powracając jednocześnie do rodzinnych tradycji i trafiając, oczywiście, do Slytherinu.
Starszy Black natomiast całkowicie i bezpowrotnie odciął się od rodziny, gdy był na szóstym roku nauki. Właśnie wtedy podjął decyzję o ucieczce z domu i przeprowadzce do Potterów, u których zresztą pozostał aż do ukończenia Hogwartu. I jeden rok dłużej, jeśli już mamy być dokładni. Po tym czasie zaś, robiąc użytek z wcale niemałej sumy zapisanej mu przez wuja - jednego z nielicznych normalnych Blacków - przeniósł się do zakupionego mieszkania w Londynie. W końcu ciągłe żerowanie na Potterach byłoby odrobinę nie w porządku. Chociaż... owszem, jak dotąd i tak często bywa w domu Potterów, choć aktualnie przez to rozumie się nie rodziców Jamesa, a raczej samego Jamesa i Lily. Oraz ich syna, którego ojcem chrzestnym został właśnie Syriusz - przynajmniej jest czym wytłumaczyć zdecydowanie zbyt częste wizyty. Bo przecież nie tym, że po prostu nie służy mu przebywanie w swoim własnym towarzystwie, wśród czterech ścian, w pustym mieszkaniu. Zwłaszcza po śmierci brata, chociaż do tego nie przyzna się tym bardziej - choć pewnie tym, którzy poznali go wystarczająco dobrze nietrudno jest domyślić się, że wbrew wszelkim zaprzeczeniom przeżył to dość dotkliwie.
Aktualnie, poza tym, że w końcu mieszka "na swoim", szkoli się również na aurora. W końcu wbrew swojemu przekonaniu o tym, że w szkole najlepszą zabawą było łamanie regulaminu nie zaś nauka, skończył Hogwart z naprawdę niezłymi wynikami. Talentu w końcu nigdy mu nie brakowało - to zresztą, nieskromnie pewnie sam niejednokrotnie miał okazję zauważyć na głos.


Charakter

Jaki jest Twój stosunek do czarnej magii?
Skrajnie negatywny.
Moi rodzice wychodzili co prawda z założenia, że każdy z Blacków - przynajmniej tych, którzy zasługiwali na swoje nazwisko - powinien interesować się czarną magią i doskonale ją znać. Przynajmniej przez kilka lat najwyraźniej bardzo chcieli wierzyć w to, że też zasługiwałem na ich nazwisko, bo usilnie próbowali wpajać mi swój światopogląd. Niestety, coś im nie wyszło. Odkąd pamiętam, ta dziedzina magii absolutnie mnie nie pociągała, a fakt, że w moim rodzinnym domu na każdym kroku można było natknąć się na jakiś czarnomagiczny przedmiot - których matka ciągle jest wielką pasjonatką - jakoś niespecjalnie wpłynął na zmianę przeze mnie zdania w tej kwestii.
Choć, co trzeba przyznać, znajomość pewnych zagadnień, których nie sposób byłoby nie przyswoić, wychowując się wśród Blacków, bywa całkiem przydatna w walce z czarną magią. Możliwe, że jest coś prawdziwego w stwierdzeniu, że warto poznać to, z czym chce się walczyć.

Jaki jest Twój stosunek do mugoli?
Zdecydowana większość mojej rodziny od zawsze usiłowała wmawiać mi, że mugole to zdecydowanie gorszy gatunek od nas, czarodziejów. Wśród Blacków uważało się ich za głupich, ograniczonych i niewartych jakiejkolwiek uwagi. Sama myśl o związaniu się z mugolem budzi w większości rodziny wstręt i uważana jest za przejaw kompletnego szaleństwa. Pamiętam, że od dziecka wszyscy starali się, żeby przekazać mi taki właśnie obraz mugoli.
Na nieszczęście moich rodziców - kilka mugolskich rodzin mieszkało niedaleko nas. A ja nie miałem zamiaru polegać tylko na tym, co przekazywali mi inni Blackowie i chciałem osobiście przekonać się, jacy właściwie są mugole. Jak się okazało - w zasadzie niczym nie różnią się od czarodziejów, jeśli nie liczyć tego, że nie potrafią posługiwać się magią. Zamiast tego mają całą masę tych swoich dziwacznych wynalazków, które ułatwiają im życie i częściowo zastępują różdżki i zaklęcia. Właściwie wydaje mi się, że mugole bywają całkiem ciekawi, podobnie jak ich świat. A już na pewno nie widzę żadnego sensu w przekonaniu niektórych, że powinno się ich całkowicie pozbyć, bo i tak są niewarci tego, żeby istnieć. Trudno o większą bzdurę. Nie wspominając już o tym, że w mugolskich rodzinach już niejednokrotnie rodzili się wybitnie utalentowani, wyjątkowi czarodzieje...

Jak myślisz, jak postrzegają Cię członkowie Twojej rodziny?
O, to dość proste. W oczach zdecydowanej większości członków mojej rodziny, postrzegany jestem jako zdrajca krwi, który przynosi wstyd wspaniałemu rodowi i który dla dobra ogółu powinien przestać posługiwać się szlachetnym nazwiskiem. Z kolei ci, którzy postrzegają mnie inaczej... zwykle sami już dawno okrzyknięci zostali mianem zdrajców krwi.
W zasadzie można byłoby powiedzieć, że przestałem być członkiem swojej rodziny w momencie, gdy zdecydowałem się uciec z domu, pięć lat temu. Wtedy też moja urocza matka postanowiła wypalić mój wizerunek na drzewie genealogicznym. W ten sposób dołączyłem do grona sześciu pozostałych plam na honorze rodziny - znajdując się wśród osób wykluczonych za małżeństwa z mugolami i mugolakami, charłaka i innych. Ostatnim - póki co - który został uznany za niegodnym bycia Blackiem, okazał się być wuj Alphard, który postanowił wesprzeć mnie finansowo po mojej ucieczce z domu.
Dodatkowo jestem podobno odpowiedzialny za śmierć ojca, a przy okazji też za to, że moja matka ostatecznie postradała zmysły. Chociaż jeśli mam być szczery, to sądzę, że postradała je już dużo wcześniej albo nigdy nie była przy zdrowych zmysłach.
Gdyby więc chcieć ująć to wszystko w skrócie... wydaje mi się, że stosunek mojej rodziny do mnie jest co najmniej odrobinę negatywny.
Z wzajemnością.

Jaka jest Twoja postawa wobec aktualnej sytuacji w świecie czarodziejów? Czy należysz do osób, które niechętnie wychylają głowę poza mury własnego domu i przyglądają się akcji z bezpiecznej odległości, czy nie masz żadnych oporów przed byciem w centrum wydarzeń?
Nie wyobrażam sobie, że w obliczu aktualnych wydarzeń miałbym siedzieć gdzieś z podkulonym ogonem i nie angażować się w nic, co mogłoby stanowić jakiekolwiek zagrożenie. Póki sytuacja w magicznym świecie się nie unormuje, i tak trudno mówić o tym, żeby ktokolwiek był bezpieczny.
W dodatku od zawsze wychodziłem z założenia, że znajdowanie się w centrum wydarzeń to dużo ciekawsza opcja niż chowanie się po kątach i próby nierzucania się w oczy. No i jak wiadomo lepiej jest zginąć podczas walki o swoje przekonania niż całkiem przypadkiem, nie robiąc absolutnie nic.

Podczas Ceremonii Przydziału miałeś/miałaś tylko jedenaście lat. Jak myślisz, do jakiego domu teraz przydzieliłaby Cię Tiara, czy byłby to inny wybór niż za pierwszym razem?
Oczywiście, że Tiara przydzieliłaby mnie ponownie do Gryffindoru. I chętnie przeżyłbym to jeszcze raz, mogąc ten kolejny raz zobaczyć reakcję swojej rodziny na ten przydział.
Zresztą... gdzie indziej mógłbym trafić? Nie mam nic wspólnego z Puchonami, którzy słyną chyba głównie z tego, że nikomu nie zapadają w pamięć i nie rzucają się w oczy. Nigdy nie planowałem spędzania połowy życia w bibliotece, więc więcej jak pewne jest to, że nie odnalazłbym się też wśród Krukonów. A co do Slytherinu... nie, poważnie, ta opcja byłaby chyba najbardziej absurdalną z możliwych.
Chociaż... fakt, przez to, że chyba nigdy wcześniej nikt z Blacków nie trafił gdziekolwiek indziej niż do grona Ślizgonów, aż do momentu włożenia na głowę Tiary, trochę obawiałem się, że powielę tę rodzinną tradycję. Ale najwyraźniej odwaga, oddanie przyjaciołom i śmiałość przeważyły nad wężowatością Ślizgonów.


Ciekawostki

  • Jeszcze w czasach szkolnych, "na złość rodzicom" zainteresował się wieloma mugolskimi sprawami. Między innymi mugolską motoryzacją, skąd zrodziła się jego miłość do motocykli. Ostatecznie nawet sprawił sobie jeden, po czym... oczywiście magicznie go przerobił. Aktualnie więc motocykl nie tylko jeździ, ale równie sprawnie lata.  

  • To taka rekompensata tego, że nigdy nie radził sobie z lataniem na miotle. Choć w wersji oficjalnej kwestia z miotłami ma się w sposób następujący: panicz Black po prostu ich nie lubi, uważa za niewygodne, nudne i głupie, przez co nigdy nie miał zamiaru na nich latać. Na mecze Quidditcha chodził tylko ze względu na Jamesa. Czasami.

  • Nie przepada za kotami, co wydaje się być dość oczywiste, biorąc pod uwagę jego animagiczną postać. Chociaż ta niechęć zrodziła się już znacznie wcześniej, jeszcze zanim w ogóle pomyślał o możliwości zostania animagiem.

  • Mimo tego zainteresowania mugolskim światem na przekór rodzicom, w zasadzie do tej pory ma spory problem ze spamiętaniem typowo mugolskich nazw i pojęć. Może i chodził na mugoloznawstwo w Hogwarcie, ale... mniej więcej po dwóch pierwszych lekcjach zaczął je traktować jak większość innych przedmiotów - wychodząc z założenia, że zaglądanie do podręczników i notatek nie jest nikomu do niczego potrzebne.



Genetyka

Animagii, podobnie jak jego pozostali dwaj przyjaciele, nauczył się jeszcze w Hogwarcie. Dokładnie - będąc na piątym roku nauki, choć oczywiście wszyscy trzej przygotowania podjęli już znacznie wcześniej, mniej więcej w drugiej klasie. Co istotne - wcale nie był to element przygotować do "kolejnego durnego dowcipu" (choć oczywiście nie raz i nie dwa umiejętność przemiany w psa została wykorzystana przez Syriusza podczas tychże dowcipów...)
Naukę rozpoczęli z myślą o ich przyjacielu, Remusie. Stosunkowo niewiele czasu potrzebowali bowiem na to, by powiązać rzekome choroby i regularne zniknięcia Lupina z jego drobnym futerkowym problemem. Jak zaś powszechnie wiadomo - Gryfoni nie zostawiają swoich przyjaciół ot tak, dlatego też ani Potter, ani Black, ani nawet Pettigrew nie mieli zamiaru w trybie natychmiastowym słać tysiąca sów do dyrektora z prośbą o przydzielenie wilkołakowi osobnego dormitorium. Wręcz przeciwnie. Nie zdradzili od razu swoich planów Remusowi (łatwiej było nauczyć się animagii niż przetłumaczyć mu, że nie mają go za potwora i odmieńca), jednak cała trójka przystąpiła do wyszukiwania przydatnych informacji na temat likantropii, by w końcu w opasłych tomiszczach wywęszyć coś, co byłoby dla nich przydatne i co pozwoliłoby im na zapewnienie przyjacielskiego wsparcia Lupinowi podczas jego comiesięcznych przemian.
Aktualnie pewnie żaden z nich nie pamięta już, który natknął się w którymś z tekstów na wzmiankę, że wilkołaki nie atakują zwierząt. Od tego jednak zaczęła się nauka - nagle pojawił się temat animagów, od słów zaś młodzi Gryfoni przeszli do czynów. Jak zawsze.
I owszem, nauka była trudna, mozolna i z początku szła im wyjątkowo opornie. Trzy lata regularnych ćwiczeń, praktyk i nierzadko konieczności ukrywania pod szatą ogona, który za nic w świecie nie chciał zniknąć przez dobrych kilka tygodni, przyniosły oczekiwane efekty. Jako piątoklasiści w końcu mogli z dumą (i pewną dozą obaw) zaprezentować przyjacielowi swoje nowe oblicza - psa, jelenia i szczura.
Dlaczego zaś Blackowi przypadł "w udziale" akurat wielki czarny pies? Biorąc pod uwagę zestawienie jego imienia i nazwiska można uznać to za całkiem zabawne... W dodatku zaś prawdopodobnie Syriusza całkiem sporo z tym zwierzęciem łączy - aktualnie nawet więcej niż za czasów szkolnych, w końcu musiało się przecież okazać, że trochę prawdy było w przekonaniu o tym, że przez zbyt częste przemiany animag przejmował wiele cech i nawyków "swojego" zwierzęcia. Co prawda drapania się nogą za uchem jeszcze Black nie opanował, ale... kto wie, kto wie.
Reasumując - w psią skórę wszedł jeszcze w Hogwarcie, będąc na piątym roku. Wszystko po to, żeby móc w tej postaci towarzyszyć Remusowi podczas jego przemian. Fakt, że wielokrotnie zwierzęca postać ułatwiła mu wymykanie się z zamku, uciekanie przed szlabanem, czy inne naruszanie szkolnego regulaminu... można zbyć wymownym milczeniem.


Umiejętności

Bogin: Szyszymora
Patronus: W trakcie nauki pełnej formy; nietrudno się domyślić, że jego Patronus będzie miał kształt psa
Teleportacja: Tak
Zaklęcia niewerbalne: Tak, choć nie zawsze i póki co w grę wchodzą jedynie te proste zaklęcia
Najlepszy w: Transmutacji, magii defensywnej i ofensywnej
Najgorszy w: Magii leczniczej
Eliksiry: Pomijając fakt, że nie ma do nich cierpliwości, to te proste nie sprawiają mu raczej większych problemów. Przy bardziej skomplikowanych największym problemem są przepisy i wskazówki, które Black uważa za nudne i niepotrzebne.
Najlepszy przedmiot szkolny: Transmutacja, Obrona przed Czarną Magią
Najgorszy przedmiot szkolny: Numerologia, Zielarstwo
Inne: -


Syriusz Black
Syriusz Black

Status Krwi : czysta
Wiek : 21 lat
Stan cywilny : kawaler
Zawód : kursant na aurora
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 116

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t134-syriusz-black#161 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t163-syriusz-black#197 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t162-sowa#196 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t230-syriusz#312

Powrót do góry Go down

Syriusz Black Empty Re: Syriusz Black

Pisanie by Dalien Ellis Pon Gru 05, 2016 11:08 pm

KARTA POSTACI ZAAKCEPTOWANA!

Witamy na forum! Mamy nadzieję, że będziesz się z nami świetnie bawić! Twoja karta została zaakceptowana i już nic nie stoi na przeszkodzie przed wkroczeniem w fabułę. Zachęcamy jednak, by przed jej rozpoczęciem założyć temat z informatorem, sową i zapoznać się z zasadami systemu punktowego, który uczyni rozgrywkę ciekawszą i bardziej realistyczną.
Dalien Ellis
Dalien Ellis

Status Krwi : czysta
Wiek : 37
Stan cywilny : rozwodnik
Zawód : auror
Umiejętności : patronus, oklumencja, teleportacja łączna
Ekwipunek : rożdżka
Punkty : 118

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t136-dalien-morgan-ellis https://deathly-hallows.forumpolish.com/t151-dalien-morgan-ellis#182 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t150-sowia-poczta#181 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t152-dalienowe#183

Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach