przybornik
Remus Lupin

Remus Lupin

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down

Remus Lupin Empty Remus Lupin

Pisanie by Remus Lupin Wto Gru 06, 2016 9:28 pm

Remus Lupin


Remus John Lupin
(Mathias Lauridsen)


Personalia

Data urodzenia: 10.03.60r.
Miejsce urodzenia: Cardiff, Wielka Brytania
Miejsce zamieszkania: Londyn, Wielka Brytania
Zawód: pracownik w "Esach i Floresach"
Stan cywilny: kawaler
Status krwi: półkrwi
Szkoła Magii: Hogwart
Dom w Szkole: Gryffindor
Różdżka: cyprys, włos z ogona jednorożca, 10 i 1/4 cala, giętka, zarysowana przez Glizdogona


Historia postaci


o złym człowieku
Pierwszy raz usłyszałem to nazwisko, gdy skończyłem dziesiąty rok życia, a kierowany wyrzutami sumienia tata dał mi zaskakująco hojny prezent (jak na nasze finansowe możliwości). Fenrir Greyback okazał się być odpowiedzialny za moją przemianę w wilkołaka - co więcej, tata wyznał mi wtedy, że Greyback zrobił to z premedytacją. Ba, zabiłby mnie, gdyby papa w odpowiednim momencie nie pojawił się w moim pokoju i nie odstraszył go klątwami. W jednej chwili zmieniło się całe moje życie - na pięcioletnim chłopcu odciśnięto piętno likantropii - ta swoistego rodzaju klątwa miała mi ciążyć już zawsze.
Zapytałem taty, skąd zna tożsamość atakującego mnie wilkołaka - nigdy nie widziałem rodzica w takim stanie, jak właśnie w tamtym momencie. Miał w oczach łzy, zaczął mnie przepraszać, a potem dodał coś o słowach, które niepotrzebnie padły z jego ust - tego ostatniego nie byłem w stanie zrozumieć. Po prostu do niego podszedłem, wtulając się w jego roztrzęsione ciało, z trudem dając radę go objąć, bo jeszcze wtedy byłem niziutkim chuderlakiem o nieproporcjonalnie krótkich rękach (uroki okresu adolescencji). Gdy tłumaczył mi wszystko, milczałem, nie przerywając kontaktu naszych ciał, dodając mu otuchy i w ten sposób sygnalizując, że nigdy nie przyszłoby mi na myśl obwinianie go o to, że zostałem wilkołakiem. Jego monolog nie należał do najkrótszych - swą opowieść zaczął od tego, jak w ogóle znalazł się w pobliżu Cardiff. Wiedziałem, że był światowej sławy autorytetem w dziedzinie Nie-Ludzkich Objawień Nadprzyrodzonych, co wiązało się z tym, iż badał poltergeistry, boginy i kreatury przybierające formy ducha, a także nieżywych; nigdy jednak nie wspomniał mi, iż to dzięki pracy poznał mamę. Podczas swojego pobytu w Walii zainteresował się grasującym w lesie boginem - był świadkiem tego, jak zjawa atakuje piękną mugolkę (pracującą w biurze ubezpieczeniowym w Cardiff) i uratował ją. Mama szybko zawróciła mu w głowie - niedługo później wzięli ze sobą ślub (tort weselny miał kształt maminego bogina), a tata osiadł tutaj na stałe i specjalnie dla nas znalazł nieco bardziej statyczną pracę - awansował do Departamentu Regulacji i Kontroli Magicznych Stworzeń, co poniekąd przypieczętowało mój los. Bowiem właśnie podczas wykonywania swoich nowych obowiązków zalazł za skórę wilkołakowi, który postanowił mnie ugryźć. Nie pamiętam nic z nocy przemiany - od tamtego dnia czasem tylko śni mi się ciemność, pośród której wyczuwam złowróżbną obecność; owiewa mnie czyjś oddech, lecz gdy odwracam się, nie ma już nikogo. Pozostaje tylko dziwne uczucie, że ktoś mnie obserwuje; przepełnione nienawiścią spojrzenie wwierca się w moje ciało, a ja czuję się osaczony.

o dobrych ludziach
Skończyłem jedenasty rok życia, kiedy do mojego zakurzonego okna zapukał cudacznie ubrany czarodziej, który - gdy tylko je otworzyłem - wszedł przez nie bezpardonowo, podciągając za długą szatę i przy okazji zrzucając z głowy swój szpiczasty kapelusz - wysypało się z niego kilka pająków. Byłem tak zdumiony poczynaniami mężczyzny, że nie wydałem z siebie żadnego dźwięku - przeczucie podpowiadało mi, iż jego dobroduszne spojrzenie to nie gra światła, lecz najczystsza prawda. Emanował dobrocią. A potem zaproponował mi cytrynowe dropsy, czym ostatecznie mnie przekupił. Albus Dumbledore. Zdradził mi, że rodzice próbowali mu utrudnić dostanie się do naszego domu, ale, jak widać, świetnie sobie poradził - gdy wyrzucają cię drzwiami, wróć oknem traktował chyba dosłownie. Zaproponował mi partyjkę gargulków i opowiedział o szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, a ja z każdym jego kolejnym słowem czułem, że ten czarodziej zmieni całe moje dotychczasowe życie.
Tak też się stało. Do tej pory rytm mojej egzystencji wyglądał następująco - przybycie do nowego miejsca, adaptowanie się, pierwsze podejrzenia sąsiadów, ucieczka do kolejnego miasta. Nieustanna rotacja przestrzeni, brak stałości, zakaz nawiązywania kontaktów z rówieśnikami (dla mojego dobra, jako dzieciak mogłem przecież nieopatrznie coś chlapnąć, a z łatką wilkołaka nie byłoby mi łatwo). Czytałem książki, strugałem w drewnie bezkształtne figurki i z nosem rozpłaszczonym o zimną szybę, siedząc godzinami na parapecie, tworzyłem historie ludzi, którzy przemykali po chodniku - wydawało mi się, że znam każdego z nich. Tak bardzo zazdrościłem beztrosko biegającym dzieciakom, nie oglądającym się za siebie - ich nie przygniatały zmartwienia, które odbierały dzieciństwu koloryt, zastępując barwy życia posępną szarością.
Za sprawą Albusa Dumbledore'a od października 1971 roku ja sam znalazłem się w zaczarowanej rzeczywistości, nieśmiało przedzierając się przez korytarze zamku z nosem wetkniętym w stos zbyt ciężkich ksiąg (ten nawyk wszedł mi w krew) - z początku zupełnie sam, jednak z czasem zacząłem się snuć za dwójką charyzmatycznych chłopców, którzy tryskali energią - chciałem być taki, jak oni. Nie wiem, jakim cudem Syriusz i Jimmy zwrócili na mnie uwagę, ale tak się stało - a wkrótce później dołączył do nas Peter. Staliśmy się nierozłącznym kwartetem - Huncwotami, którzy spędzali sen z powiek wszystkim nauczycielom. I choć bardzo chciałem powstrzymać destrukcyjne zapędy swoich przyjaciół, to nigdy nie należałem do przesadnie asertywnych osób, a oni zawsze potrafili jakoś przekonać mnie do swoich szalonych pomysłów. Kiedy w drugiej klasie powiedzieli mi, że zdają sobie sprawę z mojego futerkowego problemu i że nie muszę już udawać, iż co miesiąc jeżdżę do chorej mamy, z początku zupełnie spanikowałem, odtrącając ich i przestając się do nich odzywać. Ale potem zrozumiałem, że żaden z nich nigdy nikomu nie wyjawi tego sekretu - ba, zrobili dla mnie coś absurdalnie niedorzecznego, niemal niemożliwego - sami nauczyli się animagii. Nie mogłem uwierzyć w ich determinację i poświęcenie... Taka przyjaźń trafia się raz na milion lat; zawszę będę im niesamowicie wdzięczny to, że towarzyszyli mi podczas pełni, w najgorszych momentach mojego życia. Ale były też te najlepsze - w nich również uczestniczyli - nauczyli mnie, jakie to uczucie, gdy śmiejesz się tak bardzo, że boli cię brzuch; jak wyglądają banalne, nastoletnie problemy; czym są beztroskie chwile.

o zagubionym młodzieńcu
Czas spędzony w Hogwarcie wspominam z dziwnym rozrzewnieniem, mimowolnie uśmiechając się. Dopiero potem, gdy wkroczyłem w dorosłe życie, zdałem sobie sprawę, że Albus Dumbledore dał mi taryfę ulgową, której od nikogo poza nim nie otrzymam. Remus Lupin. Mówili mi, że jestem utalentowany i że zajdę w życiu daleko - ja tylko uśmiechałem się gorzko, wiedząc doskonale, co będę robił po ukończeniu szkoły. Zacząłem od wycierania brudnych kufli w Dziurawym Kotle - od tamtej pory zmieniałem już pracę kilkanaście razy, zawsze chwytając się czegoś zdecydowanie poniżej moich możliwości. Nie chcę, by ktokolwiek zdał sobie sprawę, iż jestem wilkołakiem, więc nigdzie nie zagrzewam miejsca zbyt długo - kilka tygodni temu zaczepiłem się w "Esach i Floresach". Całą swoją energię i czas wolny poświęcam na trenowanie zaklęć przydatnych w pojedynkach, a także na angażowanie się w misje Zakonu - tajnej organizacji, do której należę razem z przyjaciółmi. Jesteśmy jedną, wielką rodziną, która wciąż nieco błądzi we mgle, ale bardzo stara się odnaleźć właściwą drogę na grząskiej i wyboistej ścieżce. Myślę, że idziemy w dobrą stronę, aczkolwiek odpowiedź na to - poniekąd - pytanie przyniesie przyszłość, schowana za rogiem czasu.


Charakter

Jaki jest Twój stosunek do czarnej magii?
Skrajnie negatywny - każda komórka mojego ciała nienawidzi tego rodzaju magii; nigdy nie splamiłbym się użyciem czarnomagicznego zaklęcia (nawet dla większego dobra). To, że jestem wilkołakiem, determinuje również fakt, iż staram się zadośćuczynić światu wszystkie krzywdy, jakie mógłbym komukolwiek wyrządzić w swojej zwierzęcej postaci. Przystępując do Zakonu Feniksa poprzysiągłem sobie, że przyczynię się do tego, by światło nadziei i dobra rozbłysnęło w tych mrocznych czasach - moim orężem jest różdżka; walce z poplecznikami Voldemorda poświęcam się bez reszty.

Jaki jest Twój stosunek do mugoli?
Absolutnie pozytywny, jaki inny mógłbym mieć, skoro moja mama to mugolka i jednocześnie najcudowniejsza osoba pod słońcem - dobra, troskliwa, niesamowicie silna psychicznie. Wychowała mnie w poszanowaniu do każdej istoty, nigdy więc nie szufladkowałem ludzi ze względu na to, jaka krew płynie w ich żyłach. Kto, jak nie ja, powinien rozumieć, że pewnych rzeczy się w życiu nie wybiera. Oceniam zachowanie człowieka, nie jego pochodzenie. Podobnie ma się sprawa z mugolakami - dlaczego nieposiadanie czarodziejskich przodków miałoby komukolwiek uwłaczać? Znam wiele osób, które pomimo mugolskiego pochodzenia radzą sobie z magią znacznie lepiej niż latorośle czystokrwistych rodów. Jakiekolwiek piętnowanie takich osób w mojej obecności zawsze kończy się podobnie - choć mam łagodne usposobienie, to słysząc słowo szlama bądź obraźliwe komentarze dotyczące mugoli, czuję, jak różdżka zaczyna mnie świerzbić.

Trwa wojna, każdego dnia słyszysz nowe nazwiska poległych czarodziejów. Czy boisz się, że następnym razem to możesz być Ty?
Boję się i nie wstydzę się do tego przyznać. Lęk przed śmiercią jest strachem przed nieznanym - nie wiem, co czeka mnie po śmierci i ta niepewność nie daje mi o sobie zapomnieć. Nie trwoży mnie więc myśl o samym umieraniu, ale o tym, co będzie później - zarówno ze mną, jak i z tymi, których opuszczę i którym nie będę już mógł pomóc. Wiem też, że jeśli moja śmierć mogłaby uratować czyjeś życie, nie wahałbym się ani chwili - byłbym w stanie poświęcić się dla swoich przyjaciół, którzy (w przeciwieństwie do mnie?) naprawdę zasługują na szczęście.

Jaka jest Twoja postawa wobec aktualnej sytuacji w świecie czarodziejów? Czy należysz do osób, które niechętnie wychylają głowę poza mury własnego domu i przyglądają się akcji z bezpiecznej odległości, czy nie masz żadnych oporów przed byciem w centrum wydarzeń?
Nienawidzę bycia w centrum uwagi, ale nie oznacza to, iż nie potrafię się przełamać, gdy wymaga tego ode mnie sytuacja. Nie byłbym w stanie przyglądać się z boku, jak moi przyjaciele walczą, samemu pozostając w cieniu i nie wychylając nosa poza próg własnego domu. To byłoby tchórzostwo - nie sądzę, aby ktokolwiek mógł mnie posądzić o bycie tchórzem. Pragnę walczyć i chociaż trochę przyczynić się do pokonania zła, które w tej niespokojnej dekadzie stało się niesamowicie potężne. Niektórzy z przyjaciół mówią mi, że ostatnimi czasy zrobiłem się niemal tak brawurowy jak Syriusz czy James; część osób wtrąca, iż mają wrażenie, że nie szanuję swojego życia, bez zawahania rzucając się w wir walki. Ale to nie tak - jestem strategiem, uwielbiam działać zgodnie z planem i mieć wszystko przemyślane, jednak chaotyczne pojedynki przebiegają bez poszanowania zasad, a ja po prostu daję się ponieść chwili, działam instynktownie, chcę pokonać jak najwięcej wrogów. Nauczyłem się w Zakonie, że czasem brak taktyki jest najlepszą taktyką - a brawura? Cóż, to już chyba wada wszystkich Gryfonów. A szczególnie tych, którzy zbyt wiele czasu spędzili w towarzystwie Rogacza i Łapy. Czasem więc idę na żywioł, wychodzę poza swoją sferę komfortu, aczkolwiek wciąż najlepiej czuję się, gdy mogę pozostać w cieniu. Nie traktuję walki jak możliwości zyskania poklasku, lecz jak swoją powinność.

Jakie jest Twoje motto lub myśl przewodnia, którą kierujesz się w życiu?
Osoba, która jest moim niekwestionowanym autorytetem, podczas krótkiej wymiany zdań poczęstowała mnie kiedyś kawałkiem mojej ulubionej czekolady i słowami, które szczególnie zapadły mi w pamięci - szczęście można znaleźć nawet w najciemniejszych czasach, wystarczy tylko pamiętać, aby zapalić światło. Zinterpretowałem to na swój sposób - to ja chcę być tą iskrą, która może dać innym szczęście.


Ciekawostki


  • jest niesamowicie empatyczny, potrafi wysłuchać i doradzić, więc jeśli tylko masz jakiś problem - sowa do Remusa powinna wszystko załatwić (rzuci wszystko, żeby się u ciebie pojawić, zaopatrzony w pakiet dobrych rad oraz tony czekolady z Miodowego, z którą nigdy się nie rozstaje),

  • choć uwielbia zwierzęta, to nigdy nie mógł żadnego mieć (pomijając pewną osobliwą trójkę - psisko, jelenia i szczura), bo wszystkie zdają się unikać go jak ognia - jego własna sowa notorycznie dziobie Remusa po dłoniach praktycznie za każdym razem, gdy przyczepia list do jej nóżki,

  • ma alergię na sok dyniowy, a ponadto eliksiry często go uczulają - dlatego też przykładowo podczas przeziębienia cierpi katusze, bo po Pieprzowym wygląda, jakby zaatakowała go sklątka tylnowybuchowa, więc Remus raczej unika spożywania eliksirów,

  • nałogowo je czekoladę oraz pije herbatę - nauczył się już, jak nie przypalać wody, ale wciąż nie potrafi ugotować niczego skomplikowanego, dlatego też jest zdany na łaskę swoich przyjaciół, którzy podrzucają Syriuszowi i Remusowi jedzenie do mieszkania tej nieogarniętej dwójki (gdyby nie to, już dawno temu umarliby pewnie z głodu),

  • podczas jednego ze spacerów po obrzeżach Londynu odkrył stary, niezamieszkany budynek, znajdujący się w ustronnym miejscu, i od tamtego czasu często tam wraca, by razem ze znajomymi trenować zaklęcia ofensywne oraz defensywne.



Genetyka

Syriusz: „Podobało Ci się pytanie dziesiąte, Luniaczku?”
Lupin: „Bardzo, podaj 5 oznak, po których można rozpoznać wilkołaka. Wspaniałe pytanie. (...) Pierwsza – siedzi na moim krześle. Druga – nosi moje ubranie. Trzecia – nazywa się Remus Lupin.”


wilkołak
Miał zaledwie pięć lat, gdy pewnej felernej nocy Fenrir Greyback obrał go za cel ataku - Greyback to wilkołak, który przemienił Remusa, kierowany chęcią zemsty na ojcu chłopca. Od tamtej pory Lupin nie mógł utrzymywać żadnych kontaktów z rówieśnikami, więc był przeraźliwie samotnym dzieckiem, złaknionym kontaktu z innymi. Dlatego też odwiedziny Albusa Dumbledore'a odmieniły całe jego życie; dostał niesamowitą szansę od losu - mógł uczęszczać do Hogwartu, jeśli tylko konieczne względy bezpieczeństwa będą przestrzegane. Co miesiąc udawał się do tunelu znajdującego początek na Błoniach, a kończącego się we Wrzeszczącej Chacie - właśnie tam Remus przebywał podczas pełni, choć oficjalnie był w tym czasie w domu - u boku chorej mamy. Tylko kilka osób poznało jego tajemnicę; zawsze starał się, by nikt niepowołany nie dowiedział się o jego przypadłości. Wiedział bowiem, że oznaczałoby to dla niego koniec przygody w szkole - z pewnością musiałby wrócić do swojego przygnębiającego pokoju, już do końca życia chowając się przed całym światem. W Hogwarcie mógł choć przez chwilę poczuć się jak normalny nastolatek.
Gardzi sobą, uważając się za bestię i boi się, że któregoś razu może skrzywdzić jakiegoś człowieka - dlatego też dba o to, by odpowiednio przygotować się do pełni. Brzydzi się swoim drugim obliczem - polującym na ludzi potworem, którego nie jest w stanie w żaden sposób okiełznać. W przeciwieństwie do Greybacka, Remus nie nauczył się, jak wywołać transformację w wilkołaka - Fenrir potrafi to robić nawet wtedy, gdy nie ma pełni, Lupin nigdy nawet nie próbował czegoś takiego. Likantropia to przecież jego przekleństwo, po co miałby dążyć do tego, by częściej się przemieniać?


Umiejętności

Bogin: pełnia Księżyca
Patronus: na ostatnim roku, podczas przygotowań do owutemów, kiedy intensywnie uczył się Obrony Przed Czarną Magią, w jednej z opasłych ksiąg natrafił na porady, jak wyczarować cielesnego patronusa. Zawsze imponowali mu czarodzieje, którzy potrafi rzucić to trudne zaklęcie, więc postawił sobie za punkt honoru, że i on kiedyś opanuję tę swoistego rodzaju sztukę. Każda kolejna próba przynosiła rozczarowanie, ale Lupin należy do osób wybitnie cierpliwych oraz wytrwałych - z czasem srebrzysta mgiełka zaczęła nabierać zwierzęcych kształtów, aż ostatecznie uformował się z niej cielesny patronus. Ku irytacji Remusa jest to wilk (symbolizujący siłę oraz rodzinność, choć Lupinowi kojarzy się jedynie z comiesięcznym koszmarem, dlatego też - przerażony, że ktokolwiek mógłby powiązać te dwa fakty i odkryć jego drugą, wilkołaczą twarz - najczęściej wyczarowuje nieosobową postać patronusa).
Teleportacja: potrafi się teleportować, aczkolwiek zdecydowanie preferuje przemieszczanie się za pomocą Sieci Fiuu.
Zaklęcia niewerbalne: ma talent do rzucania zaklęć niewerbalnych - te najprostsze nie sprawiają mu żadnych trudności, ale w przypadku trudniejszych zdarza mu się jeszcze popełnić błędy (choć ćwiczy wytrwale i regularnie, chciałby bowiem kiedyś posługiwać się jedynie zaklęciami niewerbalnymi, które są szczególnie przydatne podczas pojedynków, a Remusowi zależy na tym, aby doskonalić każdą pomocną w walce umiejętność).
Najlepszy w: ochronne, ofensywne
Najgorszy w: transmutacyjne, uzdrowicielskie
Eliksiry: nigdy nie udało mu się wysadzić Hogwartu, nie popełnił żadnych dramatycznych w skutkach błędów, a przedmiot traktował poważnie i starał się być zawsze przygotowany, jednak brakowało mu wrodzonego talentu, którym mogła pochwalić się chociażby Lily. Potrafi uwarzyć jedynie najprostsze eliksiry - ocena z SUMów nie wystarczyła, by mógł później kontynuować naukę.
Najlepszy przedmiot szkolny: Obrona Przed Czarną Magią (bezkonkurencyjnie, od samego początku błyszczał wiedzą, bowiem uwielbiał czytać książki związane tematycznie z tym przedmiotem; był również stałym bywalcem na spotkaniach klubu pojedynków - najprawdopodobniej zostałby jego przewodniczącym, gdyby nie kolidujące z tym obowiązki prefekta).
Najgorszy przedmiot szkolny: Astronomia (szczególnie mierziło go słuchanie o fazach Księżyca), ale również Wróżbiarstwo (każda kolejna wróżba przyprawiała go o palpitacje serca, bo choć nie wierzył nigdy w prawdziwość wizji, to jednak jakiś cichy głosik z tyłu głowy drażnił się z Remusem, szepcząc, że może zaraz z oparów kryształowej kuli wyłoni się prawdziwe oblicze Lupina - to po przemianie).
Inne: fascynuje go magia bezróżdżkowa - na ten moment jedynie przyswaja teorię, ale niewątpliwie kiedyś chciałby zacząć się jej uczyć.




Ostatnio zmieniony przez Remus Lupin dnia Czw Gru 08, 2016 3:05 am, w całości zmieniany 3 razy
Remus Lupin
Remus Lupin

Status Krwi : półkrwi
Wiek : 21 lat
Stan cywilny : kawaler
Zawód : pracuje w "Esach i Floresach"
Ekwipunek : Różdżka
Punkty : 126

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t189-remus-lupin#496 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t285-remus-lupin#501 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t283-locusta#498 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t282-moonchild#497

Powrót do góry Go down

Remus Lupin Empty Re: Remus Lupin

Pisanie by Syriusz Black Czw Gru 08, 2016 9:44 am

KARTA POSTACI ZAAKCEPTOWANA!

Witamy na forum! Mamy nadzieję, że będziesz się z nami świetnie bawić! Twoja karta została zaakceptowana i już nic nie stoi na przeszkodzie przed wkroczeniem w fabułę. Zachęcamy jednak, by przed jej rozpoczęciem założyć temat z informatorem, sową i zapoznać się z zasadami systemu punktowego, który uczyni rozgrywkę ciekawszą i bardziej realistyczną.

Bardzo, bardzo podoba mi się zarówno sposób napisania karty, jak i sposób wykreowania przez Ciebie postaci Remusa. Pozostaje mi tylko życzyć powodzenia w trakcie rozgrywek fabularnych i... podczas wspólnego mieszkania z Blackiem. Z czego to drugie może okazać się nawet trudniejsze ;)
Pamiętaj tylko, że zanim spróbujesz wyczarować Patronusa na fabule, musisz wykupić tę umiejętność w sklepiku.
Syriusz Black
Syriusz Black

Status Krwi : czysta
Wiek : 21 lat
Stan cywilny : kawaler
Zawód : kursant na aurora
Ekwipunek : różdżka
Punkty : 116

https://deathly-hallows.forumpolish.com/t134-syriusz-black#161 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t163-syriusz-black#197 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t162-sowa#196 https://deathly-hallows.forumpolish.com/t230-syriusz#312

Powrót do góry Go down

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry

- Similar topics

 
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach