Stolik III
Strona 1 z 1 • Share
Re: Stolik III
#dwa
/opuszczony budynek na przedmieściach/
Wciąż jeszcze pobolewał go kręgosłup, gdy teleportowali się przed Dziurawy Kocioł, ale nie śmiał wydać z siebie ani jednego jojczącego dźwięku, bo wiedział, że może to kiedyś zostać użyte przeciwko niemu w niekończącej się wojnie na argumenty (już widział Łapę z cierpiętniczą miną mówiącego Remus, nie dzisiaj, odpuśćmy, jestem zmęczony, to nie ma sensu, chcesz, żeby to się skończyło tak, jak ostatnio, kiedy skopałem ci tyłek?). Zagryzł więc zęby, choć minę miał nietęgą i Syriusz z pewnością bez problemu zorientował się, że Lupin naprawdę niezbyt dobrze się czuje. Może był tak aż wrażliwy na ból, bo zbliżała się pełnia, co wiązało się z osłabieniem jego ciała? Te kilka dni przed i po transformacji zawsze było najgorszych.
Lupin zaczął torować im drogę, przedzierając się przez wypełniony po brzegi, zadymiony Kocioł, w którym znajdowało się zbyt wielu czarodziei, by ktokolwiek mógłby mówić o zachowaniu komfortowej odległości pomiędzy spoconymi ciałami. Cóż, takie są uroki najpopularniejszego miejsca w godzinach szczytu.
- Zajmij nam stolik, zamówię Ognistą - powiedział do przyjaciela, zanim zniknął w tłumie, rozpychając się łokciami, by dotrzeć do lady. Gdy wygrzebał stos knutów z portfela i przeliczył to, co mu zostało, trochę zrzedła mu mina. Ultimatum Lupina - nie jeść jutro lunchu albo wypić dzisiaj tylko jedną kolejkę. Cóż, wybór był chyba oczywisty.
Lewitując szklanki wysoko nad głowami zgromadzonych dotarł do Syriusza - udało się Remusowi nie zgubić po drodze ani jednej kropli cennego trunku. Opuścił różdżkę, kierując naczynia na brudny, oblepiony lepiącymi się resztkami alkoholu stolik, po czym zajął miejsce naprzeciwko Łapy. Czekało ich pięć kolejek - dla Remusa to wystarczająco dużo, by wprawić się w naprawdę wyśmienity nastrój. - To co, paniczu Black, za co dzisiaj pijemy? - Lupin - dziwnie ochoczo jak na niego - rozdysponował każdemu z nich odpowiednią liczbę kieliszków i sięgnął po swój pierwszy. - Brakowało mi naszych wieczorów - zaczął, zerkając na Syriusza niepewnie. Łapa nie przepadał za tak ckliwymi wyzwaniami. - Ostatnio wszyscy się mijamy, każdy z nas ma masę rzeczy na głowie... Do tego jeszcze... te - zrobił wymowną minę, sugerując, że chodzi o sprawy Zakonu - kwestie... Nie pamiętam, kiedy tak właściwie mieliśmy czas, żeby w większym gronie po prostu się ze sobą spotkać. Ba, dzisiaj zastanawiałem się, jak tak właściwie ma się James i Lily, bo nie widziałem ich już całe wieki... - to chyba nazywa się dorosłość, Luniaczku. Każdy z nich miał swoje życie, nigdy już nie będzie tak, jak w Hogwarcie, wiedział to przecież. Tylko wciąż nie potrafił się z tym do końca pogodzić. - Znowu pewnie nie poznam Harry'ego... - uśmiechnął się smutno, gdy przypomniał sobie ostatnią wizytę u Potterów. - Mam wrażenie, że jelonek rośnie tak szybko, jakby zamierzał dorównać wzrostem olbrzymom - no proszę, Huncwoci rozmawiający o dzieciach. Co to się z tym światem porobiło.
/opuszczony budynek na przedmieściach/
Wciąż jeszcze pobolewał go kręgosłup, gdy teleportowali się przed Dziurawy Kocioł, ale nie śmiał wydać z siebie ani jednego jojczącego dźwięku, bo wiedział, że może to kiedyś zostać użyte przeciwko niemu w niekończącej się wojnie na argumenty (już widział Łapę z cierpiętniczą miną mówiącego Remus, nie dzisiaj, odpuśćmy, jestem zmęczony, to nie ma sensu, chcesz, żeby to się skończyło tak, jak ostatnio, kiedy skopałem ci tyłek?). Zagryzł więc zęby, choć minę miał nietęgą i Syriusz z pewnością bez problemu zorientował się, że Lupin naprawdę niezbyt dobrze się czuje. Może był tak aż wrażliwy na ból, bo zbliżała się pełnia, co wiązało się z osłabieniem jego ciała? Te kilka dni przed i po transformacji zawsze było najgorszych.
Lupin zaczął torować im drogę, przedzierając się przez wypełniony po brzegi, zadymiony Kocioł, w którym znajdowało się zbyt wielu czarodziei, by ktokolwiek mógłby mówić o zachowaniu komfortowej odległości pomiędzy spoconymi ciałami. Cóż, takie są uroki najpopularniejszego miejsca w godzinach szczytu.
- Zajmij nam stolik, zamówię Ognistą - powiedział do przyjaciela, zanim zniknął w tłumie, rozpychając się łokciami, by dotrzeć do lady. Gdy wygrzebał stos knutów z portfela i przeliczył to, co mu zostało, trochę zrzedła mu mina. Ultimatum Lupina - nie jeść jutro lunchu albo wypić dzisiaj tylko jedną kolejkę. Cóż, wybór był chyba oczywisty.
Lewitując szklanki wysoko nad głowami zgromadzonych dotarł do Syriusza - udało się Remusowi nie zgubić po drodze ani jednej kropli cennego trunku. Opuścił różdżkę, kierując naczynia na brudny, oblepiony lepiącymi się resztkami alkoholu stolik, po czym zajął miejsce naprzeciwko Łapy. Czekało ich pięć kolejek - dla Remusa to wystarczająco dużo, by wprawić się w naprawdę wyśmienity nastrój. - To co, paniczu Black, za co dzisiaj pijemy? - Lupin - dziwnie ochoczo jak na niego - rozdysponował każdemu z nich odpowiednią liczbę kieliszków i sięgnął po swój pierwszy. - Brakowało mi naszych wieczorów - zaczął, zerkając na Syriusza niepewnie. Łapa nie przepadał za tak ckliwymi wyzwaniami. - Ostatnio wszyscy się mijamy, każdy z nas ma masę rzeczy na głowie... Do tego jeszcze... te - zrobił wymowną minę, sugerując, że chodzi o sprawy Zakonu - kwestie... Nie pamiętam, kiedy tak właściwie mieliśmy czas, żeby w większym gronie po prostu się ze sobą spotkać. Ba, dzisiaj zastanawiałem się, jak tak właściwie ma się James i Lily, bo nie widziałem ich już całe wieki... - to chyba nazywa się dorosłość, Luniaczku. Każdy z nich miał swoje życie, nigdy już nie będzie tak, jak w Hogwarcie, wiedział to przecież. Tylko wciąż nie potrafił się z tym do końca pogodzić. - Znowu pewnie nie poznam Harry'ego... - uśmiechnął się smutno, gdy przypomniał sobie ostatnią wizytę u Potterów. - Mam wrażenie, że jelonek rośnie tak szybko, jakby zamierzał dorównać wzrostem olbrzymom - no proszę, Huncwoci rozmawiający o dzieciach. Co to się z tym światem porobiło.
Re: Stolik III
Niestety, za późno - ten argument Syriusz i tak miał już w garści. W dodatku naprawdę nie dało się przeoczyć tego, że Remus jednak nie do końca wyglądał, jakby wszystko było w porządku. Przez krótką chwilę miał nawet ochotę zapytać, czy aby na pewno Lupin nie wolałby wrócić do domu, ale... ostatecznie sobie odpuścił. Zdążył się chyba przyzwyczaić, że podobne pytania jego przyjaciel zwykł najzwyczajniej w świecie zbywać i bagatelizować sprawę. Bo przecież wszystko było w porządku, zupełnie nic się nie działo. Oczywiście. Chyba nikt przy zdrowych zmysłach nigdy nie wierzył w takie zapewnienia Remusa, jednak przez tych kilka lat znajomości można było się przyzwyczaić, że próby drążenia tematu i tak nie miały sensu.
Gdyby Remus był animagiem, pewnie byłby osłem.
Kiedy przekroczyli próg baru, przez moment nawet przemknęło Syriuszowi przez myśl, że może jednak nie był to najlepszy pomysł. Wizja konieczności współdzielenia stolika z jakimiś półgłówkami trochę średnio mu odpowiadała, a niestety taka właśnie się przed nim roztoczyła, gdy Lupin polecił mu zajęcie jakiegoś stolika. Świetnie, dobry pomysł, choć główny problem mógł polegać na tym, że... wolnych stolików po prostu nie było. Ani jednego. Mimo to Black nie odezwał się w tej kwestii ani słowem, po prostu ruszył w głąb sali, przeciskając się pomiędzy innymi bywalcami Dziurawego Kotła.
Co ciekawe, kiedy Remus dotarł już do odpowiedniego stolika, mógł zauważyć, że przy tym nikt inny nie siedział. Jakimś cudem. I na pewno nie miał z tym nic wspólnego fakt, że Syriusz ledwie zdążył schować różdżkę, widząc zbliżającego się przyjaciela.
- Za to, żebyś w końcu nauczył się jakichś zaklęć? Wiesz, w sumie trochę by ci się przydało, to już najwyższy czas... - zasugerował z uśmiechem i żartobliwą uszczypliwością, sięgając po jeden z przyniesionych przez Remusa kieliszków. Stosunkowo szybko jednak ten uśmiech zniknął z twarzy Blacka, i to wcale nie pod wpływem wypitego jednym haustem trunku. Chodziło bardziej o kolejną wypowiedź Remusa, po której Syriusz ledwie zdążył przybrać wyraz twarzy mówiący mniej więcej tyle co proszę, tylko nie zaczynaj.
Ale chyba było już za późno.
- Możesz po prostu do nich wpaść, przecież nie będą mieli nic przeciwko - stwierdził zbywająco, naprawdę nie lubiąc roztkliwiania się nad podobnymi kwestiami. Mijali się, jasne. W większości nie mieli dla siebie prawie w ogóle czasu, też jasne. Wszystko to wyglądało zupełnie inaczej niż wśród murów Hogwartu. I równie jasne było to, że ten stan rzeczy ani trochę nie podobał się również Syriuszowi. Tyle tylko, że upieranie się przy tym, że przecież wszystko było jak najbardziej w porządku i że wcale nie powywracało się kompletnie do góry nogami, wciąż było łatwiejsze, niż roztrząsanie tych tematów.
Gdyby Remus był animagiem, pewnie byłby osłem.
Kiedy przekroczyli próg baru, przez moment nawet przemknęło Syriuszowi przez myśl, że może jednak nie był to najlepszy pomysł. Wizja konieczności współdzielenia stolika z jakimiś półgłówkami trochę średnio mu odpowiadała, a niestety taka właśnie się przed nim roztoczyła, gdy Lupin polecił mu zajęcie jakiegoś stolika. Świetnie, dobry pomysł, choć główny problem mógł polegać na tym, że... wolnych stolików po prostu nie było. Ani jednego. Mimo to Black nie odezwał się w tej kwestii ani słowem, po prostu ruszył w głąb sali, przeciskając się pomiędzy innymi bywalcami Dziurawego Kotła.
Co ciekawe, kiedy Remus dotarł już do odpowiedniego stolika, mógł zauważyć, że przy tym nikt inny nie siedział. Jakimś cudem. I na pewno nie miał z tym nic wspólnego fakt, że Syriusz ledwie zdążył schować różdżkę, widząc zbliżającego się przyjaciela.
- Za to, żebyś w końcu nauczył się jakichś zaklęć? Wiesz, w sumie trochę by ci się przydało, to już najwyższy czas... - zasugerował z uśmiechem i żartobliwą uszczypliwością, sięgając po jeden z przyniesionych przez Remusa kieliszków. Stosunkowo szybko jednak ten uśmiech zniknął z twarzy Blacka, i to wcale nie pod wpływem wypitego jednym haustem trunku. Chodziło bardziej o kolejną wypowiedź Remusa, po której Syriusz ledwie zdążył przybrać wyraz twarzy mówiący mniej więcej tyle co proszę, tylko nie zaczynaj.
Ale chyba było już za późno.
- Możesz po prostu do nich wpaść, przecież nie będą mieli nic przeciwko - stwierdził zbywająco, naprawdę nie lubiąc roztkliwiania się nad podobnymi kwestiami. Mijali się, jasne. W większości nie mieli dla siebie prawie w ogóle czasu, też jasne. Wszystko to wyglądało zupełnie inaczej niż wśród murów Hogwartu. I równie jasne było to, że ten stan rzeczy ani trochę nie podobał się również Syriuszowi. Tyle tylko, że upieranie się przy tym, że przecież wszystko było jak najbardziej w porządku i że wcale nie powywracało się kompletnie do góry nogami, wciąż było łatwiejsze, niż roztrząsanie tych tematów.
Strona 1 z 1
Permissions in this forum:
Nie możesz odpowiadać w tematach
|
|